Leo napisał(a):
scob napisał(a):
Nie spotkałem w życiu Simpsona.
Pamiętam go od zawsze z forum, jako wyważonego i konkretnego faceta, i w tym miejscu mi przykro, że ziemia straciła kolejną taką osobę, bo ich mało.
ALE...
Jak tam, PRZYJACIELE, paczko superzgrana z AKP?
Jak Wam z tym, że przez pół roku NIKT nie zauważył?
Rafał, Mirek zawsze był skrytym facetem, i z tego co się dowiedziałem, nawet najbliżsi z jego rodziny nie wiedzieli, że coś się działo. Nawet nikt nie wiedział, że leczył się na depresję. Twoje zarzuty są po części uzasadnione, ale nie tak mocno, jak Ci się wydaje.
Jak się z tym czujemy? To pytanie nie jest na miejscu. Sam wiesz jak się powinniśmy WSZYSCY czuć.
I nie pół roku, tylko trochę mniej, ja go 2 miesiące szukałem, a trochę w tym internecie siedzę.
Adaś, k*wa...
jakieś pól roku temu zrobiles ze mną 1000Km w ciągu "jednego dnia roboczego".
Rozmawialo sie fantastycznie (IMO), pokazałeś mi po drodze świetne rzeczy (baza Koraszów np. ), mimo różnic - znajdowalismy wspólne mianowniki. Czy to robi z nas przyjaciół??
Zauwazyłeś, że coś nie teges?
Bo jestem, k****, zdiagnozowany i NIE leczę depresji.
Jestem przesadnie wylewnym gościem i widac mnie w necie? Nie ma klopotu? tak?
Boy, pliiiz.
Na palcach jednej ręki liczę tych, co kontrolują, czy daję znaki, że jestem. I nie wszyscy z nich to przyjaciele.
Pieprzenie o przyjaźni ma sens wtedy I TYLKO WTEDY, gdy każda akcja i interkacja wzbudza wewnętrzne pytanie: "Co zrobiłby/powiedziałby "X"" - gdzie "X" to "przyjaciel".
Przepraszam, że w wątku Simpsona, ale ludzie, urwał! zastanówcie się nad sobą!
Kumpel od wódki czy osoba, z którą spędziliśmy w sprzyjających warunkach parę pozytywnych chwil to NIE ZAWSZE jest przyjaciel.
Ja dorosłem do tego, żeby to przed sobą przyznać.
Czas i na Was
