Cholera ale miałem dziś przygode.
Jade sobie na zjazd do szkoły, gra muzyczka, 3 dziewczyny w samochodzie jest fajnie (mimo, że to sobota rano).
Długi łuk, przyczepność dobra, prędkość rozsądna, na drugim pasie leży jakby kij. Z nad przeciwka pikuje octavia najeżdza na to leżace badziewie a ja słysze chuk i ciągnie mnie na lewą stronę. Octavia pojechała dalej a ja po kilku piruetach zatrzymałem sie na poboczu.
Wynik.
Przebita felga i opona na wylot. To coś to był płaskownik o długości 70cm który przeleciał przez felgę jak przez karton.
Opony kupiłem we wtorek (więc nowy zakup poszedł się ....)
Wczoraj ustawiali mi zbierzność i dziś taki numer.
Kupiłem już nową opnę załażyłem, wyważyłem ale fura ciągnie w lewo.
Przy hamowaniu niema żadnych wibracji (bałem sie że mogło uszkodzić tarcze) tylko niewiem ale jakby zaczeło odzywać się łożysko dodatkowo pasażerki zauważyły że głośniej jest we wnętrzu ale tylko kiedy jade na biegu a na luzie już ok(wątpię aby to miało jakieś powiązanie).
Znajomy wlazł pod samochód z metrówką posiedziął 5 minut i powiedział że najprawdopodoniej wahacz do wymiany bo stracił jakiśkont wyprzedzenia czy coś takiego i różnieca miedz położeniem lewego i prawego = 1,5 cm.
Ot taki spokojny sobotni dzeń. Ciejawe ile jeszcze komplikacji może wyjść z tej przygody.
Musiałem się komuś wyżalić.