Kabina dowodzenia UNS "Geneva".
Glownodowodzoncy Floty, komandor Jean Bessard byl w kiepskim nastroju.
Biegal nerwowo wokol ekranu nakresowego. Wiadomo bylo powszechnie, ze
jesli prendkosc biegu komandora przekraczala 15 km/godzine, to lepiej
bylo do niego nie podchodzic. Obecnie martwa strefa wokol Bessarda
rozciongala sie na okolo 3 metry.
- Podac zaawansowanie koncentracji sil - warknol.
- 80% - ten komputer byl strojony przez Niemcow.
- Do jasnej cholery! Kogo jeszcze nie ma?! - grzmial Francuz - rozkaz
zostal nadany 6 godzin temu!!
- Nie zglosil sie jeszcze UNS ..."Waziava" - komputer zabzyczal
niepewnie.
- Co tam seplenisz? Mow wyraznie, k****, co tu sie dzieje?! - zly humor
Bessarda nie oszczendzal nikogo i niczego.
- UNS "Warsaw" - sygnalizator przecionzenia translatora zgasl po chwili.
- Polacy. WIEDZIALEM. Kto tam dowodzi? Komputer, ruszaj sie, do cholery,
moj kalkulator jest szybszy!
- Komandor Stefan Bula. -
- No tak. Jeszcze fana bierek mi tu brakuje. Gdzie oni som? -
- Idom pelnym ciongiem w naszym kierunku. Przewidywany czas dolonczenia
do grupy: za okolo dwie godziny -
- Mogom sobie wsadzic w dupe dwie godziny! Za dwie godziny moze juz byc
po nas. Obcy nie bendom czekali, az szanowna Bula wyleczy z kaca
zaloge i laskawie zajmie pozycje. Przypomnij mi, zebym poslal wniosek o
postawinie go w stan oskarzenia za niesubordynacje. Bendzie latal. Ze
szczotom po moim pokladzie chyba. Dobra, damy sobie rady bez ich
zachlanego patrolowca. Zresztom i tak pewnie wybiliby mi pol grupy,
zanimby sie zorientowali, ze walom do swoich. A jakby tak wywalic ich w
przestrzen jako tajnom bron...? - rozmarzyl sie Bessard. - Te ich zapasy
gorzaly moglyby zrobic niezly mlyn.
- Tej gorzaly to juz tam pewnie nie ma - wtroncil adiutant. - Na plycie
celnicy znalezli dwie skrzynki. Zabrali wszystko.
- Gowniarz jeszcze jestes, nie znasz ich. Specjalnie podlozyli dwie, ze
niby to juz wszystko. Dwie skrzyneczki "Wyborowej" to oni majom na jeden
weekend. Cholerne cwaniaki. Dobra, gdzie te zielone pokurcze?
- Zajmujom pozycje na prawym skrzydle. Majom przewage, sami ich nie
zatrzymamy. -
- Dalismy dupy. Ale przynajmniej przytrzymamy ich do przybycia 4. grupy.
Przygotowac sie do obrony strefom kolowom. UNS "Geneva" w centrum,
Amerykanie na skrzydla.
***
- Ale mam wory pod oczami. Nie moge patrzec na te obwislom maske -
Pierwszy gapil sie w lustro. Beznadziejna sprawa, wyglondam na 60 lat -
pomyslal.
- Ty, pienkny, wyjdz z kibla. Chyba sie zaczelo - Pilot wyglondal
dziwnie dobrze, jak na dwudniowom zabawe.
- Co sie zaczelo? - Pierwszy jeszcze nie kojarzyl.
- Gowno. Grzejom sie na calego. Walom z obu stron. Wlasnie chyba
stracilismy jednego. To chyba Amerykanie - wyjasnial Pilot.
- Zatkali sie gumom do zucia - Pierwszy zaczol byc cyniczny. - Kiedy
dolecimy? -
- Za jakies pol godziny. Ale chyba nie bendzie juz do kogo sie odezwac.
Ale jatka. Szkoda, ze nas tam nie ma. Dalibysmy ufolom kopa! -
podgrzewal sie Pilot.
- Ta, ty bys szczegolnie dal. W gardlo, to ty umiesz dawac. I tylko to.
- Spadaj, jeszcze mie nie znasz. Moj prapradziadek pod Lenino...-
- Zostaw przodka w spokoju, dobra? Co mie obchodzi twoja genealogia? -
- Ge... co? -
- Jajco. Przeczytalbys jakoms ksionzke czasem. -
- Wczoraj przeczytalismy razem. Nawet kilka - zarechotal Pilot. Pierwszy
wzniosl oczy do nieba.
- Wloncz komputer bojowy lepiej -
- W kule grasz? Przeciez nie dziala. - Pilot byl zdziwiony.
- Jak to nie dziala?! Dlaczego nie dziala?! - spienil sie Pierwszy.
- Ty, jak chcesz rznonc glupa, to pogadaj z kucharzem. Opchnelismy modul
celowniczy Ruskom. Za kawior. Pamienc ci odjelo? - urazony Pilot
wzruszyl ramionami.
- k****, ty to bys matke wlasnom sprzedal. - Pierwszemu opadly rence.
- Taaa? A kawior to zarles, co? Az ci sie uszy trzensly, tak
wpieprzales. Pewnie od tego tak cie leb boli. - Pilot obrazil sie
definitywnie.
- No to przeprogramuj glowny. Odpalac bendziemy sami. -
- Peta se mozesz sam odpalic. Jak pokierujesz ogniem? Na oko? Na twoje
bym za bardzo nie liczyl, niedlugo zaczniesz swiecic w nocy. -
sceptycyzm Pilota byl ogolnie znany. I szanowany.
- No to nie wiem, bendziemy taranowac moze, co cwaniaku? -
- A tak. Abordaz, HURRAAAAA!!! - Pilot zerwal sie z fotela z groznom
minom.
- Nie drzyj sie, jasny gwint, leb mi zaraz penknie. No nic, lecimy na
razie, potem sie zobaczy. Co robi Stary? -
- Zgadnij -
- Bierki? Caly czas? -
- No. Dluga partia. -
- Powiemy mu? -
- Po co? I tak nie wyjdzie. Powie, ze opracowuje strategiczny plan
urlopowy i zeby mu nie przeszkadzac jakimis gownami. -
- No i fajnie. Mozecie mie wszyscy w dupe pocalowac. Ide strzelic
browar.-
- Daj jedno, jedno jeszcze nikomu nie zaszkodzilo. - zgodzil sie
laskawie Pilot.
***
- Ognia, chlopaki, ognia! - darl sie Bessard - zachodzom nas dwa z
lewej, odpalic pozoratory!
- UNS "Washington" melduje uszkodzenie chlodzenia stosu. Rdzen im sie
topi - adiutant goronczowo walil w klawisze.
- Niech sie ewakuujom i ustawiom kurs statku na centrum grupy
nieprzyjacielskej. Moze chociaz podeslemy im bombe. -
Na glownym ekranie zalsnila rubinowo chmura rozpylonych gazow. Znikly w
niej dwa statki o dziwacznych ksztaltach. Obcy.
- Dobra. Dwoch mamy z glowy. Ilu wyszlo z "Washingtona"?
- Nikt. Zaciely im sie sluzy awaryjne. -
- Szkoda. Z Hendersonem gralem w szachy. Dobry byl. - Bessard patrzyl
martwo w ekran. Nagle wyostrzyl wzrok.
- Ty, co to za wariat? - adiutant rzucil wzrokiem na ekran nakresowy.
- Komputer, zidentyfikuj obiekt Sierra-7 -
- UNS ..."Wa..War..a" - belkot maszyny stal sie niezrozumialy.
- Daruj sobie, to Polacy. Co oni k**** mac robiom?! -
- Ich komputer bojowy nie zglasza sie. Wpieprzajom sie w sam srodek ich
lewego skrzydla. Zblizenie! O rany, co z nimi, bendom taranowac???
- To nie Trafalgar, poruczniku. Nie mozna abordazowac statku
kosmicznego. -
- Wiem, komandorze. Ale oni nie wiedzom - adiutant wskazal na ekran -
walom prosto w ich centralny okrent, to chyba flagowy.
- Ojezu, a jak im sie uda? Co ja powiem w sztabie?? Ze zdobylismy obcy
statek flagowy przy pomocy ABORDAZU??? Moze jeszcze wywieszom sobie
"Jolly Roger" na maszcie przekaznikowym?!
***
Pilot odlepil twarz od klawiatury i przymglonym wzrokiem zmierzyl
kabine. "Ale syf" pomyslal. "I co to tak brzenczy?"
- O k****! Alarm zblizeniowy! Komputer! Cos ty zrobil?! - Pilot miotal
sie miendzy pulpitami.
- Ja? Bylem caly czas w sleep mode.- komputer byl leszcze troche
obrazony.
- Tadziu! Tadek, obudz sie, do cholery! Zaraz wyrzniemy w jakies gowno!
Pilot szarpal spioncego pod szafkom Pierwszego.
- Nnn...no co...co mie trzonchasz, odpieprz sie, baranie - rozespany
Pierwszy rozgarnol sterte puszek usilujonc wstac.
- Ty, popatrz na ekran, co to za dziwolong? - Pilot gapil sie w obraz
transmitowany przez kamery na pancerzu - Ojezu, ale wielkie bydle...-
Pierwszy nie wyglondal na zainteresowanego:
- Daj mi pospac, ide do siebie -
Pilot zafascynowany szeptal do siebie: "Obcy, to jest, do k**** nendzy
obcy statek"
Pierwszy otzrezwial momentalnie.
- Cos ty powiedzial?! Pokaz! - dopchal sie do ekranu - Oz ty w morde!
- No, jak stodola, nie? - Pilot byl w siodmym niebie.
- Co ty pieprzysz?! Zaraz sie w niego wrombiemy z wielkim hukiem,
zmieniaj kurs, baranie!! - wrzeszczal Pierwszy.
- Za pozno troche, musialbym rozwinonc jakies 20 g, zeby sie z tego
wywinonc. Penklibysmy jak banki - rozmarzyl sie Pilot.
Pierwszy oklapl wyraznie. Po chwili wzrok mu stwardnial.
- Taaak? - wysyczal. - No to ja im pokaze. Jeszcze zobaczymy, na
Warszawiaka siem porwales, lachmyto jedna, zobaczysz, co znaczy zadrzec
z chlopakiem z Prazki - warczal przez zacisniente zemby, walonc zaciekle
w klawisze - Chodz, Tomek, pokazemy im wszyskim - Pilot mial lzy w
oczach. Usiadl w fotelu sterowniczym, wyprostowal sie, zapiol pasy.
- Dobra, za pradziadka. Otworzyc luki torpedowe. Glowice jondrowe
uzbrojone. Wyrzutnie 1-6... OGNIA! - Lekki wstrzons oznajmil start 6
cienzkich rakiet.
- I lu go w dupe! - ryczal Pierwszy - I co tera? Glupio ci, co,
szmaciarzu? A co powiesz na to? - wyregulowal optyczny celownik lasera.
- Laserem go, Tadziu, laserem! - wrzeszczal z fotela Pilot, napinajonc
pasy.
Na ekranie glownym ogromna, nieksztaltna bryla metalu, odwrocona do nich
tylem rozpoczela powolny obrot w ich kierunku.
- Trzymaj go, Tomek, wal torpedy!
- Wyrzutnie 7-12 OGNIA!
Dwie z rakiet, skierowaly czujniki na potenzne zrodlo promieniowania
podczerwonego - dysze silnikow pomocniczych Obcego.
- Ojezu, ale pierdutnelo - szepnol Pilot - co to bylo?
- Nie wiem, chyba dostal prosto w komore. Rozpieprzylo mu caly naped -
- A jak ma jonowy?
- To jeszcze go raz - Pierwszy przejechal laserem po garbatej
powierzchni - chyba mu pociolem anteny.
- Chyba po nim. Nie rusza sie, brak aktywnosci EM. W calym spektrum
cisza.
- Haaa! Mamy go! Jezdem Tygrys przestrzeni!
- Jest loncznosc z Glownym.
Pierwszemu zrzedla mina. - Opieprzom nas. Jak nic mamy po szeregowcu. -
- Nie peniaj, wiesz, co mowiom? - Pilot przelonczyl odbior na wewnetrzne
glosniki:
- ... po brawurowym ataku okrentu UNS "Wa..za..wasa.. WARSAW" zniszczono
statek dowodzenia obcej floty!!" - pial w zachwycie glosnik - "Ten
niespodziewany, prawie samobojczy atak zmienil calkowicie obraz bitwy i
odwrocil zly los..."
- Tadziu, to o nas?? -
- A jak. Mow do mnie "Tygrysie" - wypiol sie dumnie Pierwszy.
Glosnik zachrypial znowu:
-"...rozszyfrowanej depeszy poprzedajoncej odwrot napastnikow. Brzmi on:
<zaatakowani przez (statek?) specjalnych sil taktycznych, (genialny?)
manewr jednostki bojowej o (kodowej?) nazwie POLACY> To swienta prawda,
dodatkowo potwierdzamy przechwycony niekompletny meldunek z UNS
"Warsaw", z ktorego odczytano tylko tajemniczy okrzyk "Na Berlin!...".
UNS "Berlin" nie bral udzialu w bitwie z powodu remontu w stoczni
kosmicznej w Bremie. Czekamy na wyjasnienia. Dzienkujemy wam, Polacy!"
|