Powiem Ci na co, bo akurat to przerobiłem niedawno....
Nie daj sie zwieść tym że dostaniesz w razie czego tyle kasy na ile ubezpieczyłeś auto. Ubezpieczyciel wyceni Ci auto i trochę je zawyży ( bo od tej sumy opłacasz składkę) a w "razie czego" przy wycenie szkody ( całkowitej lub nie) wyceni auto wg innej stawki dużo niższej.
Efekt : Czujesz się fajnie bo niby wiesz że w razie czego dostaniesz fajną kaskę ( fajna= nie stracisz za dużo) a tu w razie czego ..... #@*&#
Przykład z życia wzięty:
Sieprień 2005 - kupuję Coupe B4 z 92 r. - wyceniają i ubezpieczają na 13 tyś.
wrzesień 2005 - kradną mi ją, na szczęscie sie znajduje po miesiącu i nie wyliczam szkody, ale pewnie by mniej dużo policzyli.
marzec 2006- ktoś mi pod hipermarketem wjeżdza w przód auta ( lekko wgniata gril i zrywa zaczepy w reflektorach)
Efekt: zgłaszam szkodę z AC - po wycenie okazuje się że koszt naprawy przewyższa ileś tam procent wartości auta i liczą szkodę kasacyjną.
WARTOŚĆ AUTA PRZED SZKODA WG PZU- 8600 zł
Nieźle straciło na wartości w ciągu roku
Rozumiem z 13 do 10 bo po tyle teraz chodzą ale B4 w Coupe z klimą itp.... %&@$
No ale teraz się odwołuję - zobaczymy co bedzie.
Wniosek który mi się nasuwa to realnie wyceń samochód i nie licz na to że dostaniesz niewiadomo ile w razie czego. Po co płacić składkę od sumy której i tak niedostaniesz. Lepiej wycenić realnie i się potem nie wkur......