Kot to takie stworzeni, które rozumie czasami więcej od psa tylko... udaje , że nie rozumie bo ma to gdzieś

Też mam takiego czarnucha , który dziwnym trafem zjawił się u mnie pod płotem w 2008 jako kocię . Chyba ktoś podrzucił. No i został.
Mieszka głównie na piecu w kotłowni, wchodzi i wychodzi kiedy chce.
Dopóki miał 2-3 lata często wracał pokaleczony, musiałem jeździć z nim weterynarza. Teraz już się to nie zdarza. Albo wyrobił się i nie dostaje batów w bitwach albo w okolicy już nie ma na niego kozaka
W domu (części mieszkalnej) prawie nie przebywa a nawet jak go wpuszczę nie sika (parę razy nakrzyczałem i wystarczyło)

Po co więc kastrować jak nie przebywa w domu, zresztą jakoś bym nie mógł mu tego zrobić.