Jestem za Morgi

A to z dzisiaj...
Czekałem przez e kilka dni kiedy wreszcie zobaczę wśród tego szalonego ruchu ulicznego w Indiach jakąś kolizję. Widziałem na poboczach wiele rozbitych, zakurzonych aut, których tu po dzwonie nikt nie zabiera z drogi i straszą one innych. Kiedy już miałem cichą nadzieję, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda i nie ma stłuczek ... buuum! Kierowca, który mnie wiózł do pracy, nie wyhamował swoim Nissanem i przywalił w tył nowego VW Bora stojącego w korku. Patałach niezły z tego mojego furmana. Mógł śmiało wyhamować. Prędkość na szczęście niewielka i nikt nie ucierpiał.
Ale tu ciekawa rzecz, kierowca Bory po strzale w tył, przez chwilę siedział nieruchomo jakby sprawdzając czy to się naprawdę zdarzyło, a może skubią mu auto na stłuczkę

, po czym wyszedł z auta, spokojnie przeszedł do tyłu obejrzał pokiereszowany zderzak, który przed chwilą jeszcze lśnił nowością, a teraz nadawał się tylko do szpachlowania i malowania. Obejrzał, pokręcił sekundę jakieś znaki ręką w powietrzu w kierunku mojego szofera po czym wsiadł w VW i odjechał

Żadnej złości, krzyków... Mój szofer nawet nie wyszedł z samochodu.
W Polsce już by były pisane oświadczenia, przy nadgorliwości poszkodowanego lub przy pechu pojawili by się panowie z drogówki i dopisali działkę, a tu oba auta dalej pojechały obok siebie po czym Bora gdzieś zniknęła. Wszyscy mi wyjaśniali, że tak tu jest. Po to są zderzaki w autach by się zderzać i by te elementy wymieniać. Nie podlegają one tu ubezpieczeniu i szkody na tych elementach nie są traktowanie jako wykroczenia
