Piszę jako zwykły użytkownik, amator. Moja TDI śmigała całkiem dobrze do samego "końca", czyli wymiany rozrządu przy 235 tys. km. Mój rozrząd był w stanie agonalnym, a nie odczówałem objawów wskazujących na to. Napinacz był bardzo luźny, łapa nie była poprzednio wymieniana, pasek od moich spodni wyglądał lepiej niż w rozrządzie
(choć to nie on najczęściej powoduje jego zrywanie). W każdym aucie wymieniałem rozrząd po zakupie. Niestety, ale zaliczyłem już raz pęknięty pasek - na szczęście nie było to TDI V6, ale 3-letni Scenic. Jedynym razem kiedy nie wymieniłem rozrządu po kupnie było moje obecne TDI i to tylko dlatego, że postanowiłem zaufać poprzedniemu właścicielowi - kolorowo to brzmi, ale: pierwszy właściciel, właściciel salonu sprzedaży aut, a zarazem niezdecydowany do sprzedaży były właścicel mojego obecnego A6. Książka serwisowa itd. Postanowiłem poczekać z wymianą do odpowiednigo przebiegu i co się okazało: że mój rozrząd był wykonany tylko w minimalnym zakresie i to na kiepskich zamiennikach, nie w ASO. Nie wiem, jakim cudem dotrwałem do wymiany i przejechałem kolejne 120 tys. km.
Mimo wymiany rozrządu w bardzo dobrym serwisie mam po 15 tys. km pojechać do ASO na sprawdzenie, czy wszystko jest OK.
Mój post nie jest odpowiedzią na pytanie, tylko sygnałem do przemyślenia, aby nie lekceważyć i nie czekać, że może będzie OK.
pozdr.
ps. Jeżeli 220 tys. km to czas na zmianę.