witam kolegow
przed ostatnim wyjazdem do pracy za granice postawilem auto do mechanika na wymiane uszczelek pod glowicami i kompletnego rozrzadu. odebrala go moja kobitka i odrazu dzwoni ze cos z autem nie tak. auto ledwo jechalo i dotoczylo sie ledwo do garazu. na nastepny dzien nie chcialo juz odpalic. przyczyna byl akumulator za malej pojemnosci. pierwotnie byl w moim aucie 65A lecz gdy auto nie jezdzilo podmienilem go na mniejszy i zapomnialem oddac
zostal zamontowany nowy aku 74A. auto na poczatku palilo jak nowe lecz po jakims czasie(i spadku temperatury) auto zaczelo palic po 2/3 razie az znowu zmarlo odpalilo na holu i tak dojechalo do warsztatu. wyczyscili w nim swiece i zaczelo palic. po moim powrocie zauwazylem ze co ktores odpalenie silnik kreci dluzej zanim zalapie.
na swieta auto stalo 2 dni na dworze w temp. ok -3*C i jak wsiadlem rano to po przekreceniu kluczyka silnik krecil lecz nie odpalal :wallbash:pierwsza mysl to aku (choc troche dziwne bo nowy a poza tym maly mroz). wsadzilem najpierw na podmianke poprzedni 65A ale nic to nie dalo.wiec podpialem 74A i do niego 65A kablami z drugiego auta, tez nic...
po kilku prubach dalem spokoj.auto postalo nieruszane 2 dni i bylem w szoku jak po przekreceniu kluczyka dzisiaj chwycilo za 1 razem
przed chwila bylem znowu sprawdzic i pali.
jednak chce wyeliminowac przyczyne bo gdzies dalej pojade i bedzie zonk jak mi auto zdechnie na kilka dni.
Co byscie obstawiali???? pomozcie prosze
edit: dzisiaj rano znowu nie pali