Marianb napisał(a):
"Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem."
łup
![Smile :)](./images/smilies/001.gif)
Ja swojego żadnego auta nie katowałem na placu, ani na łące, etc.
Zdarzyło mi się w obu moich quattrówkach zrobić po parę dwa trzy drifty na świeżym śniegu.
Auta dostają odemnie w dupę tam gdzie powinny - czyli na drodze (przyspieszanie, hamowanie, szybkie łuki, drifty).
Generalnie zabawa w upalanie bączków quattro kończy się często uszkodzeniem skrzyni (automatycznej) albo zajechaniem silnika (z powodu niedostatecznego smarowania) - czego doświadczyli niektórzy forumowicze.
Odnośnie rodzynków (niekoniecznie klubowych) to nic nie musisz mówić, widziałem na własne oczy jak takie v-ki z padliny w rodzynka przeobrażają sie w ciągu dwóch, trzech tygodni (szpachla, kilka reparaturek, nowy lakier w stodole, polerka, czyszczone lampy, prane wnętrze) a potem idą w świat jako maliny. Silnik potraktowany karcherem + psiknięty plakiem, zawiecha nasmarowana silikonem, do chłodnicy, wspomagania i silnika wlany sealant i jest super - auto zadbane w każdym calu.
Generalnie ja osobiście wyznaje zasadę, że auto musi być w 100% sprawne na drodze, a jego wygląd zewnętrzny jest sprawą drugoplanową (w końcu większość czasu spędzam w środku auta).
Są jednak osoby, które wyznają filozofie, że jeździ się lakierem i polerką
![Smile :)](./images/smilies/001.gif)
Najlepiej mieć oczywiście auto zadbane mechanicznie i z nienagannym wyglądem, ale kłóci się to z codzienną eksploatacją (brak czasu, sól i syf na drodze, wandale na parkingach, etc.) - no chyba, że ktoś jeździ tylko do sklepu po bułki