W zeszłym roku (sierpień) pojechałem ze znajomym po poliftowe B5. 1800Euro + koszty sprowadzenia, opłat i polakierowania lekkiej przycierki na tylnym błotniku. Kupując wtedy samochód, cieszyłem się że kupuje prosty samochód a nie od handlarza z niewiadomą przeszłością (przebieg 248tys)
A teraz koszta eksploatacji (dla autora wątku) rzeczy, które z głowy pamiętam, tak dla przykładu:
świece 60zł x 4
rozrząd 350zł
pompa wody 200zł
jakiś króciec bo olej się sączył i mnie to denerwowało 450zł OEM
Ostatnio wymieniłem hamulce przód (300zł), wszystkie sprężyny (400zł)
Wszystkie wymieniane części (od filtrów po rozrząd) miały logo audi/vw.
Ceny po rabatach na markowe zamienniki. Nie liczę robocizny, bo zawsze ktoś mi to robił za przysługę (praca w ASO i kontakt z 10 mechanikami na co dzień to jednak zaleta
)
To jest pewnie połowa tematów, które ogarniałem przez niecały rok posiadania samochodu. Jeżdżę sporo, więc wymiany oleju co 10tys też wychodzą często, ale to nie jest duży koszt.
Ja bałbym się kupić takiego strupa za 6-7 tys. Chociażby dlatego, że za bardzo cenie swoje życie, a takim dojechanym złomem strach się rozpędzić...
Do czego zmierzam? A do tego, że wg mnie przy takim samochodzie trzeba brać pod uwage, że co miesiąc kilka stówek trzeba mieć w zanadrzu, jeżeli chce się robić wszystko na bieżąco, a nie odwlekać naprawy i po pół roku sprzedawać trupa.