Du ża część esek w polsce ma taką historię
Młody gniewny napalił się i tatuś dał mu kasę na samochód jego marzeń - eSę
Młody jeździł "na maxa", turbiny nie studził, na zimnym motorze pałował, naprawiał najtańszym kosztem
Po pewnym czasie auto zaczęło się nudzić, więc zero inwestycji w niego, tylko drutowanie, potem przyszła kolej na sprzedaż - zatuszować co się da i na allegro. Oczywiście dzwony i inne takie po drodze bardzo prawdopodobne. Przecież co JA nie wyjdę z zakrętu przy 150 km/h - przecież mam quattro (inna sprawa że haldex mało ma wspólnego z prawdziwym quattro moim zdaniem)
Oczywiście nie należy tego generalizować na 100% auto, ale sporo miało podobną historię, a wiele to co napisałem razy kilku właścicieli. Bo w końcu po co ktoś esę kupował??
