student4ec1 napisał(a):
Kiedyś zalałem Midlanda (podobno oryginalny był) do poprzedniego auta. W między czasie robiłem luz na zaworach, po ściągnięciu klawiatury widać było, że olej jest do wymiany, po 2000 km, jakby w nim woda była. Jakoś tak mi się żle kojarzy.
A mi przeciwnie...
Pierwszy olej (po zakupie auta) zalałem Castrol i na 12 tys. km. zeżarło mi prawie 3 litry... Następnie zalałem Midlanda (wszystkie 10W40) i na 12 tys. dolałem ~0,6 litra... Przy sprawdzaniu poziomu oleju bagnet zawsze uświniony był powyżej stanu, więc lepkość jakaś tam była (nie woda)...
Na razie jeźdże na Midlandzie...