Wczoraj odkręciłem osłone od silnika żeby wyciągnąć alternator i zimny pot mnie oblał
Blachy mocujące drążek stabilizacyjny do belki były w stanie - jakby to powiedzieć brakującym

Drążek trzymał się tylko na wachaczach i opierał o osłone. Gdyby nie ona to na jakiejś studzience zbyt wystającej mógłbym nieźle zawieszenie pokiereszować
A jeśli chodzi o te brakujące blachy to nie to że ich nigdy nie było bo jakiś rok temu zmnieniałem gumy na drążku i poskładałem wszystko jak trzeba. Śróby tkwiły w otworach i trzymały kawałki tego co kiedyś było tymi blachami. Nigdy bym nie pomyślał że to się może pourywać. Gumy na drążku są jak nowe.
Chyba jednak bogini Audiolella nademną czuwa
