Witam wszystkich.
http://picasaweb.google.com/117270263698465318243/OOOO#
Zaglądam na forum już od jakiegoś roku, a nie było jeszcze okazji, żeby napisać kilka zdań o moim tapczanie. A więc:
Jak tylko zapracowałem na prawko wiedziałem, że moim pierwszym autem będzie cygaro po '88, koniecznie w avancie, żeby móc przewieźć jakieś większe klamoty w razie w. Podobne cygaro miał kiedyś wujaszek i takie też mi się od tamtej pory marzyło: długa deska rozdzielcza, dodatkowe zegary i inne pierdoły takie jak elektrycznie podnoszone szyby, klima - bonusy, które dzisiaj ludzie dostają w standardzie, a kiedyś wyznaczały klasę.
Pierwotnie planowałem zakup wersji 2.5TDI, ale zwyczajnie przez trzy miesiące szukania auta w Polsce nie udało mi się trafić na względnie utrzymany egzemplarz. A wyjazd za granicę po auto o wartości średniej klasy telewizora (ok. 1000eu) uważałem za bezsensowny. Chociaż na aukcjach niemieckich trafiały się też przeszczepy diesli 140km. Jedna sztuka była 6-biegowa (!) Gul mi śmigał, ale trzeba było kupić coś na miejscu. W końcu trafiłem na zadbane autko po które i tak musiałem jechać z Wrocławia do Starogardu Gdańskiego... W pierwszą wyprawę wybrałem się z ziomkami ich peżukiem 406 i... zakończyliśmy dzwonem jeszcze we Wrocku
Tydzień później postanowiłem nie ryzykować i wyjechałem z koleżką pociągiem. Moje prawko było już w druku ale nie mogłem dłużej czekać - w końcu jechałem po mój pierwszy samochód - po namiastkę luksusu. Po latach tłuczenia się PKP ten jeden ostatni raz
Na miejscu okazało się, że kupuję samochód od dziadka któremu zdrowie już nie pozwala na jego użytkowanie. Na akcie notarialnym widniała data jego zgonu - kwiecień 2008, a więc auto do października stało praktycznie nie ruszane. Stan opon to potwierdzał - zanim guma się ułożyła mieliśmy 150km do Wrocławia
Po powrocie opony oczywiście poszły do wymiany.
Autko sprowadzone do kraju w 2005 i gazu nie widziało na oczy (ale wkrótce miało ujrzeć ;P)
Serducho to NF a napęd quattro.
Po powrocie wymieniłem oczywiście wszystkie płyny, rozrząd i cieszyłem się z obcowania z klasykiem
na wyposażeniu:
-tempomat
-klimatronic
-dodatkowe zegary
-auto check
-wszystkie szyby el.
-el. regulowane lusterka
-halogeny
-abs
-welurową tapicerkę
-roletę na bagażnik
-lampki do czytania dla pasażerów tylnych miejsc
Połowa z tych rzeczy nie działała, ale z reguły była to kwestia drobnych napraw
W przeciągu półtora roku użytkowania usunąłem usterkę układu wspomagania, wymieniłem wszystkie łożyska kół, dmuchawę od klimatyzacji i inne pierdoły, które tylko przypominały o wieku pojazdu. Nie mniej jednak rdza się go nie tyka i to oraz nie wysilony silnik było bazą do decyzji o inwestowaniu w auto. Po pierwszym roku jazdy (25tkm) zapadła decyzja - zagazować ale już! Ile palił? Książkowo czyli na miasto Wrocław - za dużo. Poczytałem trochę na forum, ale nie odważyłem się na II + blosa. Padło na instalację 3. generacji Landi Renzo.
Plany??
W pierwszej kolejności - usunięcie usterek mechanicznych, które gdzieś tam są, na razie nie krzyczą, ale napewno się przypomną.
w dalszej - drobiazgi które będą cieszyć oczy: ramki na zegarach, blenda z 200 (już czeka na odbiór), drewniane dekory, kierownica od s2 i może kiedyś przód z 200 10v.
nowy lakier, 6-biegowa skrzynia... ;P
generalnie nie dam mu się bardziej zestarzeć
Kończąc: autko mimo swoich bolączek daje dużo frajdy z jazdy, zwłaszcza na długich trasach i polecam każdemu kto szuka prawdziwego dupowozu z duszą.
Pozdrawiam!
http://picasaweb.google.com/117270263698465318243/OOOO#