Rozumiem, że wszyscy mamy auta 100% sprawne i 100% zgodne z homologacją. Wszystkie żarówki i breloczki mają wymagane atesty, nikt nie zaślepił zaworków EGR, nikt nie ma pustego katalizatora i wszystkie korbki od szybek działają. Zgodnie z przepisami, diagnosta może nie podbić przeglądu nawet za takie pierdoły, jak pokrowiec na kierownicę, że o wydechu z kwasówki czy modyfikowanym dolocie nie wspomnę (pozdrawiam wszystkich użytkowników BLOS-ów).
Ale to tak na marginesie. Ważne jest coś innego. Stopniowo dąży się do zacieśniania kagańca na szyi tzw. "zwykłego obywatela". Coraz więcej fotoradarów, coraz bardziej skomplikowane przepisy, coraz wyższe podatki itd. Dusi się wszelką inicjatywę, tak żeby mali i średni przedsiębiorcy nic nie mogli zrobić 100% legalnie (korporacji i "elyt" to oczywiście nie dotyczy, bo prawo jest pisane dla ich potrzeb). Najsmutniejsze jest to, że ci, którzy czują że system ich zaakceptuje (abstrakcyjny przykład "bo ja mam zawsze 100% sprawny samochód", ale może być też "pracuje w korporacji i gram w golfa" albo "jestem menadżerem i mam służbową nówkę-salonówkę, a Paździoch niech patrzy i zazdrości"), z wielką radością przyklasną każdemu zacieśnieniu pętli, żeby poczuć się choć trochę lepszymi od tych, którzy przestali nadążać.
Czasami w domu jest jeden "dwudziestoletni fiat UNO", którym jeździ do pracy żywiciel rodziny; po odliczeniu 500 zł na paliwo, zostaje mu 1100 zł z wypłaty (PKS-em się nie da, bo zlikwidowali), z czego musi przeżyć przez miesiąc on i jego rodzina. Może ma zrezygnować z pracy i pić nalewki za 4,5 zł, bo go nie stać na utrzymanie 100% sprawności auta? Wiecie, ile jest takich "fiatów UNO" w Polsce i ile jest takich rodzin? Niestety, z Wiejskiej tego nie widać (na marginesie, ten kto nazywał te ulicę był większym prorokiem niż Jan Oborniak). Jeszcze raz - celem nie jest eliminacja "trupów" (UNO będą dalej jeździć, nawet bez przeglądu, bo ich właściciele nie mają wyboru). Celem jest uprzykrzenie życia posiadaczom aut innych niż nowe i prawie nowe, żeby kupować auta w salonie, najlepiej na kredyt.
Jesteśmy narodem niewolników, nie przez to, że ktoś nas zakuł w dyby, ale przez to że się cieszymy z każdego nowego zakutego w dyby rodaka. Oczywiście, zawsze wyłącznie dla dobra ogółu, większego bezpieczeństwa i praworządności. Aha, jeszcze dla "zgodności z prawodawstwem UE".
Pozdrawiam i otwieram browara