zegar napisał(a):
Zauwazylem wsrod znajomych (blizszych i dalszych) tendencje do kupowania malutkich samochodzikow miejskich.
Ogolnie silnik +/- 1.2 pojemnosci z minimum 2010 roku.
Poprzednio jeździli roznymi autami, ale napewno nie takimi "maluchami"
Nie wiem czym to jest spowodowane? oszczednosciami? a moze nowa moda? male, tanie i w miare nowe....
Może bałaganem i oszustwami na rynku samochodów używanych? Jak widać z mojego podpisu, jeździłem 4 (używanymi) Audi, potem w 2008 roku "odbiło mi" i kupiłem, też używanego, Rovera 75, który okazał się skarbonką bez dna, z przekręconym licznikiem (Rovera nie jest tak łatwo sprawdzić jak Audi) i kiedy po pół roku prób "odchwaszczenia" 75-tki sprzedałem ją ze stratą, zdecydowaliśmy z żoną kupić jeden samochód, nowy z salonu, bo po prostu baliśmy się, że "wtopimy" po raz kolejny, a czasu na szukanie używanego samochodu całymi miesiącami nie mieliśmy. Ponieważ 3/4 czasu samochodem jeździ żona (ja pracuję w innym mieście i do pracy jeżdżę pociągiem), która miała przedtem Skodę Fabię, padło na Fabię II TDI ("rozminąłem się" z nowym VW Polo o kilka miesięcy - nowy samochód po sprzedaży 75-tki i, też wtedy szwankującej, poprzedniej Fabii należącej do żony był nam w maju 2009 potrzebny natychmiast). Na początku nie bardzo mogłem się odnaleźć, ale jakoś się przyzwyczaiłem, chociaż kiedy ktoś mnie pyta czym jeżdżę, to odpowiadam "Skodą Fabią żony"
. Przez dwa i pół roku zrobiliśmy 60 tys. km, Skoda zaliczyła m.in. 2 razy podróż do Włoch, na Litwę, do Estonii i okazało się, że jakoś da się miejskim samochodem pokonać np. trasę z Monachium do Gdyni w jeden dzień. Zamawiając Skodę, dokupiłem pakiet "sportowy", z wygodniejszymi fotelami dzięki którym nie boli mnie kręgosłup, jak to było w poprzedniej Fabii żony. Po prawie trzech latach wiem, że drugi raz nie kupiłbym trzycylindrowego, hałaśliwego i terkotliwego diesla (trzeba było zamiast 1.4 brać 1.9, albo wręcz o ładnych parę (naście) tysięcy tańszą w zakupie benzynę). Złego słowa nie mogę natomiast powiedzieć na niezawodność Fabii, w której oprócz kilkukrotnej wymiany przepalających się żarówek i zapieczenia się hamulca ręcznego przez te 60 tys. km nie zepsuło się nic. Kiedy myślę o kolejnym samochodzie, to z jednej strony ciągnie mnie w stronę czegoś większego (i używanego, bo na nowy samochód za ponad 100 tys. mnie nie stać), a z drugiej strony rozum podpowiada, że to może będzie też coś wielkości Fabii, góra VW Golfa i nie wykluczam też Hyundaia, czy po lekturze tego wątku właśnie Kii.
M