Chodzi o autko z topiku Marcina -
klik.
W dużym skrócie dla potencjalnych zainteresowanych: byłem i nie kupiłem.
Jak dla mnie auto "zrobione na sprzedaż". Ma świeżo położony lakier - właściciel twierdzi, że w zeszłym roku - który by nawet się ładnie prezentował gdyby wcześciej szpachlowane powierzchnie były ładnie wygładzone. Na krawędziach przednich błotników, reperaturek jawnie wyłazi rdza. I to było głównym powodem mojej decyzji, bo lepiej wiedzieć, co się kupuje. Pod maską chyba naprawdę siedzi 2.0, bo autko sie toczy. Zresztą właściciel po przeglądzie jaki zrobiłem nie bardzo miał chęć mnie przewieźć, a już na pewno pozwolić mi jechać - widać, że auto zrobione jest dla "innego rodzaju klienta" (dla ścisłości - właściciel jest mechanikiem). Nie wkręcił jej po wyżej 3000, bo oczywiście jeździ nim tylko w taki sposób i na gazie, bo auto ma palić mało
Co do opisu - skórzane są tylko boczki, a właściwie to chyba pomalowana skóra.
No ale pomijając te śmieszniejsze fragmenty - jeśli ktoś chce auto do sportu to może się na to targnąć, bo i tak wypatroszy włącznie z silnikiem, a podłoga jest zdrowa.
Z takich mniej istotnych rzeczy:
- luzy przedniego zawieszenia i ukł. kierowniczego (straszne);
- nie spinają się blokady dyfrów;
- łyse opony.
Chłopaki z M-ka też nie wyrażają chęci zakupu...