Temat widzę, że się prężnie rozwija!
"Szwagier" sprzedałeś swoje piękne autko z konkretnego powodu, bo nie wierzę, że chciałeś kupcowi przyjemność zrobić.
Do tego jeśli zarobek wynoszący pewnie ok. 2 tys był w stanie Cię złamać, to nie za bardzo się zakochałeś w autku. Znudziło się i do "żyda", albo feler miało, ktory Cię przerosł...
"Mauzer" kupiłes, po 2 dniach chciałeś sprzedać... Wątpię, że badanie rynku robiłeś, bo można było dać ogłoszenie na forum i by się na pewno kupiec znalazł za taką kasę jak byś chciał, skoro jest idealna (pewnie nawet moj brat by ją kupił
), a ogłoszenia nie było (a skoro nie było to spodziewałem się jakiejś miny, więc nawet nie dzwoniłem). Dobrze, że się wycofałeś, ale zobaczymy ile wytrzymasz...
To jest trudne i nie tanie auto, o czym wiadomo. Wymaga godzin pracy i przede wszystkim uczucia - jak każdy klasyk i bądź co bądź "stary trup". Coś się musi prędzej czy poźniej zepsuć i na pewno się zepsuje.
Dla kupującego każdy egzemplarz (a najbardziej inny niż własny) to "turecki złom" i będzie się czepiał każdego gowna i zawsze wynajdzie coś, co jest nie tak, a sprzedający będzie zapwniał, że jest super... Takie realia
Nie sztuka kupić "idealne" pojeździć 2 miesiące i sprzedać. Na 2 miesiące to każde jest idealne i jeśli masz szczęście, to nawet oleju nie dolejesz. Sztuka to jeździć 14-19 letnim autem i utrzymywać je w takiej kondycji, żeby bez stresu wsiąść i jechać w każdą trasę, a nie na POM'ki bo tak to nawet z napędem na 1 koło się da...
"Każdy chwali co ma", a nawet nie zdążyliście dobrze poznać swoich autek. Licytujecie się kto miał/ma jakiego "sztrucla" a tak naprawdę to wszystkie to stare "sztrucle", bo swoje na karku mają i inaczej być nie może i nie ma co pie***yć głodnych kawałkow, że takie idealne, bo nie wierzę i nie uwierzę. Skoro ktoś ma ideał to po co sprzedaje. Wtedy się jeździ aż się coś nie zacznie psuć i dopiero sprzedaje... Bo 2 tys. zarobku to i tak pieniądze włożone w doprowadzenie kolejnego do stanu używalności.
Jeśli chwilowo nic się nie dzieje, to za tydzień coś wylezie.
Spadnie deszcz, okaże się, że woda do bagażnika leci, poświeci słońce odejdzie okładzina ze słupka, podmucha wiatr - okaże się, że huczą uszczelki, puścisz bąka - okaże się, że nawiewy na twarz słabo chodzą itd. itp.
Więc jeśli po kilku km jesteście w stanie stwierdzić, że macie super stan, to gratuluję dogłębnego spojrzenia.
Jego wykładnikiem będzie to, gdy po 2 latach spojrzycie w kajet z wydatkami i na kartce z napisem V8 nie będzie nic poza olejem, klockami i wachą...
(a gwarantuję, że będzie tego sporo). Ale miłość kosztuje
Chcieliście ideał, to trzeba było po Dacię Logan lecieć, a nie do komisu po stary wrak V8... Wtedy nawet kolor moglibyście wybrać i kołpaczki ze spinnerami w gratisie by były...
Ps. Tak na prawdę jak się kupuje i silnik jest sprawny (nie leje się za bardzo), skrzynia, klima i napęd, to można uznać, że sięsuper trafiło. A reszta, to już zależy od nowego właściciela. Albo dobijesz i zezłomujesz, albo tchniesz nowe życie. Także mam nadzieję, że te obecne i przyszłe forumowe V8ki dostaną drugą szansę w Waszych rękach....