Pierwsza kwestia - światła przez całą dobę to dobry przepis. Na przytoczoną na wstępie statystykę wypadków nie można patrzeć tak jednowymiarowo, i wzrostu liczby zdarzeń drogowych utożsamiać z brakiem efektów obowiązującego od niedawna przepisu. Pamiętajmy, że statystyka to kłamstwo i służy przede wszystkim uzasadnianiu tego, co właśnie na rękę jest nam powiedzieć.
Na liczbę wypadków na drogach wpływa cała masa czynników, nie tylko włączone światła, a ja wciąż będę utrzymywał swoje stanowisko - jeżeli włączone światła przyczynią się do uratowania choćby jednego życia w ciągu roku, to jest to jak najbardziej słuszny przepis.
Druga sprawa - niedostateczny poziom szkolenia młodych kierowców i panujący brak kultury oraz prawidłowych nawyków na drodze. Primo - ucząc się jeździć wyłącznie po mieście i placu manewrowym młody kierowca nie ma bladego pojęcia w jaki sposób należy się zachować na drodze krajowej, ekspresowej, autostradzie, etc. Jaki jest efekt? Bezmyślność, chaos, nadmierna brawura, brak wyobraźni. Secundo - coś co także bardzo boli, bo dotyczy olbrzymiej rzeszy nas, kierowców. Polacy nie umieją jeździć po drogach z więcej niż jednym pasem ruchu w danym kierunku. Wymuszenia związane z nagłą zmianą pasa na szybszy, okupowanie szybszego pasa przez zawalidrogi, mruganie długimi przez sprinterów kiedy ktoś wolniej jadący ich pasem wykonuje manewr wyprzedzania to codzienność na nielicznych polskich drogach spełniających podstawowe wymogi współczesnej infrastruktury komunikacyjnej. Dodajmy do tego zajeżdżanie drogi w mieście, brak umiejętności jazdy na tzw. "jodełkę" kiedy dwa pasy przechodzą w jeden, wymuszenia, trąbienie, gapiostwo na światłach... Reasumując - jakość umiejętności polskich kierowców jest w ogólnej skali żenująca.
Dodając do tego bardzo niski poziom karalności za wykroczenia drogowe - tu kłania się Rzeczpospolita szlachecka, gdzie nie wolno karać i zabierać obywatelowi, bo politycy nie dostaną odpowiedniej ilości intratnych stanowisk - mamy kompletny obraz samowoli panującej na naszych drogach. Przykład - ostatnio na radarze miałem +32 km/h ponad obowiązującą prędkość i po krótkiej wymianie uprzejmości z policjantem skończyło się na upomnieniu. Od trzech lat nie zapłaciłem mandatu, bo ich ściągalność jest IMO żadna - funkcjonowanie organów prawa w tym zakresie jest żałosne. Więc dlaczego niby mam jeździć 90 km/h a nie 160 km/h, skoro nikt nie jest w stanie tego na mnie wymusić groźbą kary?
P.S. Umyślnie nie wypowiadałem się o stanie naszych dróg, chociaż to jest kluczowa przyczyna mnóstwa tragedii, ale tyle już na ten temat wody przelano, że postanowiłem skupić się na innych zagadnieniach, poza tym temat dotyczył zagadnienia świateł.