A więc tak: 220zł mandatu; 6pkt karnych; naprawa busa służbowego na własny koszt. A przyczyną tego było niby wymuszenie na rondzie z mojej strony. Sytuacja wyglądała tak: Zjeżdża rząd samochodów z ruchliwego ronda i każdy z nich sygnalizował to kierunkiem. Widząc, że spokojnie sobie wyjadę- wyjeżdżałem gdy już w sumie wyjechałem usłyszałem klakson a po kilku sekundach trach koleś w moje auto. Ja zdążyłem się zatrzymać a ten jeszcze mi przez cały bok przejechał. Widać, że zaczął hamować gdy we mnie uderzył. Rondo takie duże, że koniem z naczepą zdążyłby na lajcie wyhamować. Jednak tamten wyhaczył takiego jelenia jak ja i na ubezpieczenie pociął. Ten gość był jakoś w środku tych zjeżdżających z ronda i mrygał prawym, że niby zjeżdża... Nie zjechał
Nawet nie chciał się dogadywać, bo zanim wysiadłem ten po policję zadzwonił. Moim zdaniem to ewidentna próba wyciągnięcia odszkodowania. Ciężko to zobrazować, ale na rondzie ciężko jechać z dużą prędkością, a koleś był z 50 metrów ode mnie jak ja wyjeżdżałem.
I tak jak napisałem wcześniej widać było, że hamował dopiero jak uderzył, bo ja zapakowanym na max vw t4 zdążyłem na piachu się zatrzymać a ten zatrzymał się dopiero przede mną. Wg. mundurowych wina ewidentnie moja, bo nie ustąpiłem. Nie kłóciłem się, bo od razu zaproponował mi sąd i mnie słuchać nie chciał. Potraktowany zostałem jak siur i tyle. Także miło się zaczyna pracę, miałem odłożyć na cabrio ale jak tak będzie mi się wiodło to nigdy nie zarobie:P