
Pocieszajcie mnie bo wysiadam nerwowo. Dzisiaj pojechałam ze swoim mechanikiem, bo przecież ja baba nie bardzo byłam w stanie przegadać panów sypiących danymi z książki. Obejrzał i ręce załamał. Samochód kopci już tak, że strach go odpalać, gaśnie, umierają obroty. Obawia się że nie skończy się na głowicy, tylko cały silnik jest do remontu.
A "pany" nic logicznego pomyślunku, tylko sypią danymi z książek jak z rękawa, ile barów ma być na czym bo tak zaleca producent, nie zastanawiając się że naprawiając stary samochód, gdzie nie wszystko jest jak w nowym, tylko niektóre części są wyrobione, mogą mieć większe luzy i tu trzeba myśleć a nie stosować instrukcje obsługi nowego samochodu. Tak sobie porozmawiali na temat tego dlaczego skrzynia jest robiona trzeci raz - bo za każdym razem na dotarcie jest ustawiana na 3-ci ząb na dyfrze, cokolwiek to znaczy. Nie sprawdziła się ta metoda już cholera trzy razy, a oni dalej swoje. Mój mechanik mówi, że gdyby ze skrzyni została sama obudowa, a reszta była nowa, to tak, ale tu jeśli na trzecim zębie wsteczny szarpie, to trzeba pomyśleć i może od razu ustawić na drugi. A tak to są efekty, jak ma się nie zje....ć silnik jak wiecznie na źle zrobionej skrzyni jeździ. I dalsza część braku myślenia - kto wsiada do samochodu i testuje cokolwiek jak słyszy, że silnik rzęzi??? A "pany" wczoraj testowały, bo myślały że ten silnik to tak ma. Bo to pewnie kuźwa kosiarka jest. Czasami mam wrażenie że niektórym głowa służy tylko do tego żeby w deszcz do środka nie padało.
Nie wiem czy da się ją odratować. Ja już nie mam pieniędzy na robienie po raz trzeci tego samego i więcej.
Wstępny pomysł był taki, że "pany" ze swojego ubezpieczenia OC warsztatu pokryją naprawę. Tylko na to jeszcze ma się zgodzić główny szef, a będzie dopiero w poniedziałek. Zastanawiam się tylko, czy rzeczoznawca nie ograniczy kosztu naprawy do 80 % wartości samochodu, a wiemy że ten rocznik to raczej sporo nie kosztuje pieniędzy, cała jego wartość to wiadomo, wartość niematerialna. Czy w takim razie, nawet jeśli jakieś pieniądze pójdą z OC warsztatu, to czy da się za to naprawić to co popsuli? Oczywiście mogę się ciągać za resztę po sądach, tylko zanim coś wyciągnę to nie jeżdżący samochód zgnije i wrośnie w ziemię.
Jestem załamana.