Wracając do tematu Chin.
Wczoraj zakończyłem leczenie kanałowe w tutejszym szpitalu: w sumie trzy wizyty, zawsze leczył mnie ten sam stomatolog. Na fotelu spędziłem 15 min + 40 min + 50 min. Każdy etap zakończony RTG, do tego pomiar długości każdego z kanału przy pomocy specjalnego urządzenia. Zapłaciłem w przeliczeniu na polskie złote 600zł. Do tego w ręce książka przebiegu leczenia [opis na dwie strony A4], trzy zdjęcia z RTG i faktura do ręki.
Nie powiem, przed pierwszym wejściem na fotel miałem pełne gacie, potem to już relaks
Należy pamiętać, że w Chinach nie ma prywatnego lecznictwa. Wszystko jest państwowe, i wszystko jest płatne. Do tego nie ma pobieranego ubezpieczenia zdrowotnego z wypłaty. Kolejek do lekarza nie ma, wszystko jest zorganizowane na kształt fabryki: w tym szpitalu jest sześć sal po sześć łóżek w każdym pomieszczeniu, daje to 36 foteli dentystycznych. Za moich wizyt część foteli była pusta; w zależności od zapotrzebowania uruchamiają lub zatrzymują kolejne fotele.
Ja czekałem na pierwsze wejście na fotel 4 godziny [a zgłosiłem się z ulicy, potem czas oczekiwania to 30 minut i ostatnie wejście prosto z korytarza].
Przypomnę, że byłem miesiąc temu tutaj z córką w wieku rok i trzy miesiące. Diagnoza: zapalenie gardła, temperatura ciała 40,0st C. Wejście z ulicy, czekanie na lekarza 30 minut; otwartych pięć gabinetów lekarskich gdzie przyjmuje pediatra. Badanie lekarskie, badanie krwi w laboratorium [czekanie na wynik 5 min!!!!], ponowna konsultacja z lekarzem. Przepisanie recepty na antybiotyk i syrop. Koszt badania lekarskiego, badania krwi i lekarstw to 65zł. Córka 24 godziny później już w formie.
Przed szpitalem i w samym szpitalu kłębią się tłumy, niczym w metrze w Warszawie.
Tak podejrzewam też, że jak lekarz coś sknoci to dostanie czapę, czyli karę śmierci. W Chinach jest 49 powodów, z jakiego obywatel dostanie czapę.
Można?MOŻNA.