Któregoś dnia, znajomy wrzucił na fejsa fotę z niebezpiecznymi drogami we Francji..
Może one nie są aż takie niebezpieczne, ale bardzo kręte.
Jak się tak na nie napatrzyłem to spać nie mogłem.
Hmmm. Super pogoda, jesienny klimat, zakrętów aż głowa boli ale samemu ?. Nie..
Szybkie pytanie do Arthurra, co ty na taki wypad ?. Jeszcze szybsza odpowiedź.. Jestem ZA
..
A że leciałem do klienta w Szwajcarii, to motki na pakę i w drogę.
Sobota z rana troszku ociężała ale się pozbieraliśmy i w drogę.
Start z miejscowości Villars-le-Terroir przez Lousanne do Martigny przebiegała przez okoliczne wioski i miasteczka. Delektując się pięknem winnic i jeziorem.
Autostradę widzieliśmy tylko z takiej perspektywy.
Pierwszy przystanek w miejscowości Veytaux przy zamku Chateau de Chilon.
Drugi w Martigny na tankowanie.
Ruszamy dalej w kierunku Chamonix.
Już w Martigny mieliśmy rozgrzewkę wspinając się między winnicami.
Daleko nie ujechaliśmy, bo widok pięknych gór zatrzymał nas w Col des montetes gdzie postanowiliśmy zjeść śniadanie.
A tutaj kogoś rozpierała energia
Po naładowanie akumulatorów słońcem ruszamy dalej. Do centrum Chamonix Mont
Blanc pokręcić się po mieście.
Miasteczko bardzo piękne, można by było tam siedzieć całymi godzinami i degustować lokalne wina. Ale czas uciekać bo nasze rumaki nie lubią stygnąć
..
Na celu mieliśmy konkretnie te nieprzespane zakręty ale już wiedzieliśmy że nie damy rady do nich dolecieć a i następnego dnia będzie trudno bo do przejechania jeszcze było ponad 250km ( autostrad nie bierzemy pod uwagę ).
Mapa w rękę i zmiana planów. Kierunek Beaufort. Dolecieliśmy tam jak już było ciemno.
Poszukiwanie noclegu i wylądowaliśmy w Areches. Hotel pod samym stokiem. Śniegu jeszcze nie było więc na narty nas nie ciągnęło
..
Rano pobudka i kierunek Aime. Zaczęło się fajnie, ale potem było coraz lepiej.
Cały czas pod górę z pięknymi widokami.
Jesteśmy na górze
Z górki widać był zaś co nas czeka.
Po zjechaniu w dół do Aime kierujemy się do Bourg-Saint-Maurice. (Przez wioski oczywiście
)
Jesteśmy w Bourg-Saint-Maurice. Zaczynamy się wspinać w górę.
Pokonywanie tylu zakrętów naraz, goniąc innych a zarazem uciekając pozostały z zakrętu na zakręt robi się coraz większy banan na twarzy.
Ale wychodzą także błędy i brak doświadczenia na takiej trasie. Przynajmniej u mnie, nie wiem jak Arthurr
..
Po przejechaniu 1/3 drogi na zakręcie mój motek zaczyna przerywać.
No tak, sucho się zrobiło w baku. Nie wiedząc czy mamy na górze stację postanowiliśmy zjechać z powrotem do Bourg-Saint-Maurice. Tankowanie po korek, ustawka kamery i ruszamy ponownie.
Z wiadomych przyczyn nie mamy fotek z zakrętów
ale filmik będzie z całego przejazdu.
Co się okazało, parę km od przełączenia na rezerwę była stacja :cheesy:
Dalej nuda, bo ciągle zakręty i zakręty
.
Col du Petit-Saint-Bernard zaliczony.
Po odpoczynku zaczynamy wracać do domu.
Ale ze oboje jesteśmy skrzywieni to musieliśmy zjechać z asfaltu. I tak się tłukliśmy szutrem podziwiając widoki z góry.
Naszym kolejnym celem było jezioro z zaporą Lac de Roselend
Cel został zdobyty.
Uciekamy dalej, kierunek Bonneville, Geneva, Lozanna i lodówka z chłodziwem.
Droga się dopiero wyprostowała w Bonneville. Od Genevy polecieliśmy już autostradą, bo było ciemno i późno.
Dwa dni, przejechane około 550km. Można było więcej nakręcić km ale się nie dało, przez liczne postoje i podziwianie piękna.
Chodzi mi już kolejny wypad w Alpy, ale to już na wiosnę...
Filmik się dopiero zgrywa i będzie na dniach...