Postanowiłem pojechać do swojego domku na wsi aby sprawdzić czy wszystko w porządku , wsiadłem w traktora i ruszyłem w drogę.
Jechałem sobie spokojnie i nagle na bardzo delikatnym zakręcie widze Cinquecento na drzewie a w kabinie człowieka ok 70-tki który szarpie za kierownicę.
Reakcja natychmiastowa: wyskoczyłem na jednię, traktora na środek i krzycze przez śnieżycę czy wszystko ok. On na to że jego kobitkę juz ktos zabrał a on musi czekac na traktora
bo inne auta próbowały i nie dały rady.
Jako że mam dobre serce powiedziałem że Niunia da sobie rade na co on z powątpiewaniem ,ale ze bylo zimno , on mial odbitą klatkę od kierownicy i juz słaniał się na nogach to linka z bagażnika 1-ka , sprzegło i spokojnie na wolnych obrotach wyciągnałem go z rowu i na drogę. Odholowałem dziadka , a wracając z działki zawiozłem na tramwaj do Pabianic skąd juz do Łodzi sobie spokojnie dojechali.
Z jego opowiesci wynika że jechał max 50 km/h a tylnim kołem zahaczyl o zmarzlinę - koleinę.
Efekty widac na zdjęciach.
http://baskecior.tripod.com/wypadek_cinquecento/index.album?i=0
Zamieszczam ku przestrodze. Noga z gazu kochani bo dzisiejszy dzień utkwi mi w pamięci jako chyba najgorszy w mojej karierze kierowcy.
Z centrum Łodzi do ronda przy Puszkina ( ok 5 km) jechałem ... 2,5 h ... horror , ciezarowki slizgajace sie z pasa na pas, osobowki niemogace ruszyc z miejsca a do tego wszedzie pelno sniegu i caly czas silne opady ...
pozdrawiam