Potrzebuje rady, bo napewno ktoś to już przechodził.
Tydzień temu wjechała mi w autko jakaś kobiecina i uszkodziła prawy błotnik i co gorsze zawieszenie ( dodam świerzo wyremontowane). Nie zatrzymała się na stopie, policja przyjechała wiec sprawa czysta. Nie wygląda to jednak tragicznie i da się zrobić.
No i właśnie zapoznałem się z wyceną PZU. Oczywiście wyliczono szkodę kasacyjną ( tak to już jest w naszych autkach że najmniejsze puknięcie to taka szkoda już) i wyliczono 2100 odszkodowania. Co najbardziej mnie trafia to to że auto wycenono na 7200
B4 z klimą w idealnym stanie ( zawieszenie z przodu miało dosłownie 4 dni - amory, łożyska, łączniki stab, tuleje itp. - silnik po regeneracji głowicy i wymianie pasków - po prostu igła)
Wiem że mogę i mam się domagać doprowadzenia auta do stanu z przed wypadku, ale co w przypadku wyliczenia szkody kasacyjnej ??? Przechodził to ktoś ???
Potrzebuje dobrej rady....