Witam.
Mam problem z ogrzewaniem.
Pewnego dnia jade sobie do pracy (35km) i tak do 20km wszystko ładnie pięknie temperatura silnika ok 90-92 stopnie, na założonym na kratke nawiewu termometrze pokazuje ok 50 stopni. Cieplutko.
Po tych 20 km czuje jak w samochodzie robi sie coraz zimniej, patrze na termometr i z kratek leci jakies 25 stopni. Dałem mu po garach (myśle moze cos sie przypchało i pompa to przepcha) i podskoczyło do ok 35 st. Dojechałem do pracy.
Sprawdzam temperatura silnika jakieś 92st, z kratek leci 28st. Termostat otwarty (górny i dolny przewód ciepły). Chwytam za przewódy do nagrzewnicy. Prawy gorący lewy letni (dodatkowo na lewym - zdaje sie że to powrotny mam jakby odpowietrznik (wkret) spod którego lekko ucieka plyn).
Jak wyczytałem na forum wszystko wskazuje na zapchaną nagrzewnice.
Zdjełem oba weze i dmuchnołem w nagrzewnice. Super drożna, płucami wydmuchałem prawie całą (czysciutką) ciecz.
Zalałem płynu do nagrzewnicy, założyłem przewodu, uzupełniłem w zbiorniczku, odpalam, odpowietrzam i obserwuje.
Temperatura silnika rosnie a z nadmuchu zimne. Poczekałem az silnik pokaże ok 70 stopni i udałem się na przejażdzkę.
Po paru km leci cieplutkie powietrze (60 stopni). Wracam szczesliwy na paarking i znowu to samo. Leci zimne.
Kolega mówi że to termostat. (niebardzo w to wierze bo przecież dochodzący do nagrzewnicy jest gorący)
Inny kolega mówi że sie nagrzewnica zapowietrza przez ten zaworek spod którego płyn ucieka. (ale ten zaworek jest na powrocie)
Doradzcieco mam zrobić. Właśnie jestem w pracy i po powrocie mam 2 godziny zanim zrobi sie ciemno żeby coś zrobić.