Mój kolega miał ze trzy lata temu wstecz klamota daewoo. Podczas jazdy po wertepach zawadził podwoziem o jakieś coś o rozerwał przewody pod samochodem. Jako że tuż obok znajdował się katalizator niestety z samochodu zrobiła się kuchenka
Po nieudanej próbie gaszenia przy użyciu gaśnicy oddalił się na bezpieczną odległość i czekał, bo co mógł więcej. Czekać długo nie musiał ponieważ plastikowe przewody benzynowe bardzo dobrze się jarały i spowodowały natychmiastowe przeniesienie pożaru na tył auta.
Po kilku minutach nastąpiło WIELKIE BOOOM i powstał efektowny grzyb jak na Hiroshimie
Myślał że to zbiornik LPG. Przyjechała straż dogasili i jakież było zdziwienie kolesia jak obok rozerwanej na strzępy dupy od daewoo leżał sobie cały okopcony zbiornik LPG z gazem w środku. Zadziałały zawory i nic się nie stało. Strażacy ostudzili go pianą i zabrali na przebadanie. Po dochodzeniu ustalili, że przetrwał w stanie nienaruszonym.