witam.
kilka dni temu mialem dzwona vectra '06 prawie nowka...
jechalem ok 130, na prostej, suchej drodze, na wale miedzeszynskim, wlaczam kierunek, zmieniam pas i auto zaczyna mi bokiem jechac
zarzucilem kontre, ale lekko tracilem kraweznik i tyl zaczal uciekac w 2ga strone, szybka 2ga kontra(za gleboka) tyl uciekl w przeciwna strone, ale niezdazylem juz skontrowac, auto zaczelo jechac tylem do kierunku jazdy, wsinalem heble na max i czekalem co bedzie dalej, obrucilo mnie spowrotem ptrzodem do kierunku jazdy mialem nadzieje ze na tym koniec i uda sie opanowac, ale niestety kilka metrow przed maska mialem latarnie, przyladowalem centralnie przodem(latarnia spadla) i odbilo mnie jeszcze, skosilem znak(niewiem jaki bo tarcza znaku odleciala niewiadomo gdzie) i sie zatrzymalem....
troszke obolaly wyszedlem z auta i zaczalem zbierac graty z jezdni, ludzie zatrzymywali sie i pytali czy nic mi niejest...
policja i laweciarze pograrulowali mi 2giej szansy od sw.Piotra i ze nikogo niezabilem...
ale do dzis niemam pojecia co bylo przyczyna takiego zachowania auta przy dobrych warunkach...
podjechalem jeszcze raz zobaczyc to miejsce i nic , zero oleju najezdnu, nic tylko moje slady....
ale dzis nocy przypomnialo mi sie ze byl zaciagniety na max reczny, a jestem prawie pewien ze go niezaciagalem, bo i po co?
czy jest mozliwe ze, jakims sposobem reczny sam sie zaciagnal podczas jazdy? mi wydaje sie ze nie, ale moze ktos jest expertem od chamulcow...?
wczoraj przejezdzalem tamtedy i stawiali nowa latarnie
heh przynajmniej maja robote.