No wiec moej historii ciag dalszy. dzis walczylem w kabelkami czujnikami zaciskami. wszystkie pilniczkiem malym czyscialem, byly iniektore zasniedziane, szczegonie 2 gniazda i piny na dole na skrzyni. podnislem wczesniej auto torszke bo do plynu od wspomagania tez sie przymierzalem. po zacisnieciu odpalilem silnik kola w gorze i jeden, dwa a tu - wskazowka od predkosci o dziwo ruszyla
ale bilo 1m - 1km. puknalem raz w zegar i jest dobrze. wiec dzieki za wskazowki.
dalej wylwlem olej z wspomagania o dziwo bo zalalem 1 raz nie wyplynal zeilony tylko taki torche brunatny. pewnie troche czerownego po ukladzie zostalo po ostatniej wymiianie - stad ten kolor.
Zalaem 2 butle febi. i właczam. I cisza :] i nie sciaga juz kierownicy! i lux. Pytanie czy jescze raz wylewac febi i jescze raz nowy?? czy jak juz bedzie odbrze to juz nie wylewac i wlewac?
Zostala mi jescze sonda do sprawdzenia bo jescze nie tknieta/nie sprawdzona.
Dzieki za wskazowki. test licznika wyjdzie jak wjade na jakies drogi piekne nasze. jak nie przestanie chodzic to bedzie git.