.: AUDI KLUB POLSKA :.

nikt nie każe Ci tam kupować ...
tam masz przymierzyć kilka ram i rozmiarów - bo co firma to inna rama i rozmiar

Heh a ja mam kolarkę kupioną w 1999 roku w Słomczynie, holenderska nie pamiętam nazwy, kosztowała groszę bo kupowałem jako używaną. Do dzisiaj śmiga jak trzeba, ciężka stalowa ale za to odporna, opony cienkie.
Bez problemu robię dystans na wieś (92 km) w jakieś 4 godziny. Mój rekord to 2h53min a rekord w drugą stronę to 6h15min (w zimie po lodzie i śniegu)

a kolce miałeś?

Nie, i leżałem ze 3 razy po drodze, i za Krzywdą na bocznej drodze jak było słabiej odśnieżone to kilometr musiałem rower prowadzić, ale poza tymimkilkoma incydentami jechało się spoko.

Dziś pstryknąłem fotkę swojemu

Chyba muszę zakupić drugi komplet kół na asfalt bo na kostce cieżko się pomyka przez miasto.
Dzisiaj przejechane lajtowo 40km. Najlepsze z wszystkiego co mogło mnie spotkać w Sosnowcu.
Rogatka opuszczona ale brak kontroli na granicy

*Robi* Rozwaliłeś mnie tą rogatką :D:D
Wiem jak to jest z Sosnowcem...

Niedawno myślałem, czy nie zmienić górala na kolarkę, ale po tegorocznym TDF ceny tych rowerów pewnie skoczą i już nie zamienię

emge, ceny rowerow skacza co rok. Kolarstwo szosowe robi sie "trendy", co z jednej strony cieszy a z drugiej martwi bo pelno hipsterow itp. sie pojawi na drogach.

Tak czy siak dzisiaj też kibicuję Majce

Dętka jestem a rower do jazdy nie chwalenia
Trzebaby popracować nad tym i owym
https://www.endomondo.com/workouts/380059166/17491329

A ile macie przejechane swoimi strzałami? Ja w lipcu 540 km.

co to za rama i koła bo wygląda jak by koła były za małe sam się zaczynam za czymś rozglądać dla siebie scott albo giant 184 cm wzrostu i jakieś 110 kg

Faktycznie rama jest dla dużych chłopców (mam 190cm) ma chyba 21,5" ale mogę się mylić musiał bym doczytać. Do tego koła (26") mają trekkingowe gumki.

Tez tak jeździłem - 22 cale ramy na 26 calach koło.

Teraz mam 23 cale z cofniętym siodełkiem i 28 cali koła. Jest wyraźnie wygodniej a i szybciej.

BTW. Marka roweru ma znaczenie głównie do złodzieja. Do 5 kpln zasadnicza różnica tkwi w ramie, pozostałe podzespoły w kategoriach cenowych są identyczne, i tak z czasem trzeba je wymieniać więc...
Kto robi dobre ramy to można sobie wyszukać w necie.
Po taniości to w ubiegłym roku po sezonie można było kupić rowery kands na pełnym zestawie alivio za 1 - 1,2 kpln. Moja żonka jeździ takim od roku, zimą nieregularnie ale jednak po 100 - 150 km tygodniowo i naprawdę się sprawdza.

Rowerki... Ja po przygodach z MTB, lekkich hybrydach MTB z oponami trekking, wylądowałem na szosówce. Róznice są duże i polecam każdemu. Ten wiatr we włosach...

MTB 200km robiłem w 8h.
Szosą to 6h jazdy. Ponadto, podczas podróży nie czuć tak bardzo wzniesień. A i ciekawie lata się z przygodnymi kolarzami, którzy zawsze siedzą na ogonie (taka subkultura) Poznałem kilka ciekawych osób, śmigając grupowo 6 dych za PeKeSem (rozrzut 15-70 lat)

Latam przy sprzyjających warunkach, średnio, co tydzień traski po około 200km i alternatywę widzę jedynie w rowerach poziomych.

btw. Ostatnio jechałem sobie tak 28-30km/h MTB na 26 calach... wyprzedził mnie gościu "pedałujący" rękoma... Wyprzedając krzyknął "siema" i odjechał mnie w ciągu kilu sekund. "Ale ze mnie pizda..." - pomyślałem.

SJake, jesli robisz 200 km ze srednia powyzej 33 km/h to albo jestes naprawde niezly albo cos pomieszales. Jezdzac raz w tygodniu, hmm...

byłem w cambridge masakra z rowerzystami dla kierowcy , jakiś zwykły chłopaczyna na jakiejś kolarce i to dość małej pomykał za mną po mieście około 50 km/h ,
ps emge co to za model ?

To nie ja jestem dobry, tylko rower szybki

Co mniej więcej tydzień (7-10 dni) jeżdże te traski około 200km. Zrobiłem już ich kilka w tym roku i jak dopiszę pogoda to strzelę jeszcze ze 2. To nie jest tak, że wsiadam i jadę... U mnie dzień bez roweru to dzień stracony - dobre nawet kilka kilosów (20-30km dziennie) na ciężkim, stalowym (15kg, a szosa to 8kg) i szerokich laczach. Przejechanie 100-200km na dobrym rowerze (nawet lekko zmodyfikowanym MTB), jeśli jesteś w miarę w formie to kwestia psychiki. Za pierwszym razem powtarzałem sobie, że "te 200km to takie 6 dziennych rundek - dam radę"; "Jak rower wytrzyma, to i ja wytrzymam".

Co do tej średniej to ostatnia wyszła mi 32,4km/h na odcinku 192km (ta sama trasa na MTB to 24,8 km/h w dodatku 2h w deszczu i nocą) , przez pierwsze 80-90km trzymam powyżej 35, później zaczyna się tragedia przez jakieś 50km i próbuje nie zwalniać poniżej 30. zazwyczaj po 140 kilometrze i wyrównaniu tempa to już czuje finisz i leci się "jak z górki" - szczególnie jak zaczynają pobolewać plecy (jak najszybciej do celu).

Jeżdżąc grupowo (zależnie od grupy i jakości asfaltu) taka średnia zazwyczaj to norma. Raz, że za plecami łatwiej, a dwa wiadomo... rywalizacja. Jak jest mocny zawodnik z przodu, to się go goni, a i ucieka przed tym na plecach. Nikt nie powie "chłopaki - wolniej" albo że "nogi bolą". Poza tym nikt nie gada tylko każdy zapitala. "Znajomkowie rowerowi", są lepsi, jeśli chodzi o średnie i sprinty, ale co jak co... ja wypadam całkiem dobrze na tych dłuższych dystansach. Kwestia predyspozycji.

do kolegi na działkę przyjeżdża od czasu do czasu Szurkowski.
W ubiegłym roku 50 kilometrową trasę zrobił w 70 minut - tak przynajmniej mówił
Przed nim jechała żona samochodem, kombi z tylnymi drzwiami otwartymi na oścież.