.: AUDI KLUB POLSKA :.

Pokaż mój opis. Wytłumacz ile będzie bałaganu, może jej przejdzie

To wymień jeszcze futryny (takie w bloku z lat 80) i daj antyfotostory, będę wdzięczny

Mieszkanie w takim bloku kupiliśmy. Mówisz i masz

Tuż po kupnie. Wyglądało "staro", ale nie było presji na zmianę. Sęk w tym, że wcześniej kupiliśmy pralkę 60-tkę, a szerokość futryny wynosiła 59,6cm. Nie było opcji. Trzeba było ciąć.


Znaleźliśmy firmę, która dostarczy i zamontuje ościeżnice razem z drzwiami. Za wycięcie futryny chcieli 150zł za sztukę, o ile dobrze pamiętam. 4 x 150zł... za dużo... Sam wywalę stare futryny, to przecież nic trudnego. Tak, tak... Jak będziesz wymieniał, zapłać innym niech się męczą.


Futryna jest zatopiona w posadzce, jak będziesz chciał wyrwać całość na bank uszkodzisz płytki.




Fachowcy wstawili drzwi, tato ułożył brakujące płytki. Całość znośnie wygląda.



Drzwi w łazience i toalecie były na ścianie działowej - gipsowe klocki. Usunięcie ich było proste. Problemy pojawiły się przy futrynie do dużego pokoju. Kiedyś się nie rozdrabniali. Futryna była zalana w ścianie nośnej z wielkiej płyty. Do tego kotwy z drutu.



Nim zacząłem wyrywać futrynę łapką i podkuwać makitą, najpierw próbowałem rozchylić blachę nacinając stępionym brzeszczotem i małym przecinakiem - niewykonalne. Później futryna katówką na części i wywalanie kawałek po kawałku.


Nie mogło obyć się bez problemów. Stara futryna była osadzona przy samej krawędzi ściany. Nowa ościeżnica miała 6cm krawędź. Musiałem o te 6cm powiększyć otwór z drugiej strony. Kucie, cięcie zbrojenia, znowu kucie. Żeby tego było mało to jeszcze płytki trzeba było zerwać - pękły przy wyrywaniu resztek futryny.


Efekt końcowy. Ciemniejsze płytki to sposób na ukrycie ubytków popękanych płytek.

Jestem pod wrażeniem

Jak widać moje hasło z czasów studenckich "zesra**ć się a nie dać się" jest wiecznie żywe.

Piękna historia. Przypomina mi się jak uczyłem się kłaść instalację elektryczną w swoim mieszkaniu. Teraz żałuję, że nie robiłem zdjęć. Byłoby co wspominać.

Demontaż futryn wewnętrznych nie był przyjemną pracą, trzeba było się nagimnastykować. Jak przyszła pora na drzwi wejściowe zamówiłem cały pakiet - demontaż starych z montażem nowych. To była bardzo dobra decyzja. Byłem w pracy jak "fachowcy" wycinali starą futrynę, a właściwe 2 futryny. Żona mówiła, że jedna była schowana w drugiej.

Tak się musieli biedaki zmęczyć przy starej futrynie, że wstawienie nowej już im nie wyszło - na dole była o 5mm szersza, albo drzwi się źle domykały, albo byłą szczelina, że światło z klatki było widać. 3 razy poprawiali montaż. Wreszcie ich pogoniłem.
Gdyby nie kombinowali i za pierwszym razem skorygowali futrynę nie było by problemu, sęk w tym, że później miałem już położone nowe tynki.

Wywaliłem piankę na wysokości 1m z jednej strony. Naciągnąłem futrynę śrubami i klinami, na koniec zalałem wszystko goldbandem. Jest prawie idealnie. Teraz mamy drzwi, które się otwierają i zamykają

P.S.
Nie polecam usług montażu drzwi zewnętrznych w firmie Asmax z Ostrołęki. Z drzwiami wewnętrznymi poradzili sobie całkiem nieźle.


Instalację też kładłem. Elektryk przerobił skrzynkę na bezpieczniki automatyczne + przepięciowe, do tego dołożyliśmy uziemienie. Mi zostało położenie nowych gniazdek. Stare były w kiepskich miejscach, nie zawsze działały i było ich za mało. Z tej operacji też mam zdjęcia, jak chcecie mogę wrzucić

Wyrywanie starych metalowych ościeżnic przerabiałem 1,5roku temu... Jakby to nazwać, "średnia przyjemność". Ja remontowałem parter u teściów, ale dużego pola manewru nie miałem i też musiałem przerabiać i "wyprowadzać" komunistyczne patenty. Ściany były krzywe jak tęcza na placu zbawiciela. Nie miałem ochoty się męczyć i teraz mam cały kwadrat w karton - gipsie (sufity i ściany). Też wszyściutko sam robiłem, włącznie z cyklinowaniem parkietów, walczyłem z tym 3 miesiące całymi dniami, bo nie pracowałem, tzn. pracowałem u siebie
Jedyną rzecz, którą ktoś mi robił to znajomy z moim bratem zrobili mi od nowa instalację elektryczną, bo elektryka prąd nie tyka, a ja trzymam się z dala od napięcia większego niż 12V

Ja poproszę o dalszą dokumentację z placu boju
Jestem pełen podziwu zaparcia i pomysłowości. Gdybyś potrzebował jakiejś porady przy remontach itp. to możesz się do mnie zgłosić

ech. Jaka szkoda że nie pstrykam zdjęć przy remontach. Od kilku lat regeneruje poniemiecki dom. w tym roku początek był w kwietniu i do lipca.

To ja pokaże jak przebiegała u mnie produkcja wiązki elektrycznej przy skrzynce bezpieczników . Całość robiłem sam z wyjątkiem podpięcia skrzynek (mam dwie) i podpisania papierów.

1. Stan po częściowym uprzątnięciu:


2. Tymczasowa skrzynka bezpiecznikowa (12.07.2011):


3. Początki:


4. I właściwa strona:


5. Kabli przybywa:


6. Dolna po jakimś czasie wyglądała tak:


7. Początkowy rowek na kable o wymiarach 5x3 cm szybko nie wystarczył:


8. Bardziej uporządkowane (a mniej więcej drugie tyle kabli szło po przeciwnej stronie muru):


9. Porządek


10. Koniec?


11. Koniec (05.01.2012). Oczywiście potem jeszcze gipsowanie, malowanie i zmiana włączników.


Wniosek - jak się ma pieniądze - lepiej zapłacić. Jak się nie ma - wygląda się tak:

Tynkarze przyszli jak skończyłem elektrykę na piętrze (wszystkie kontakty, włączniki i punkty świetlne sprawdzone). Zszedłem piętro niżej z elektryką, a oni tynkowali górę. Ale robili w pięć osób i szybko zeszli na niższe piętro. A ja tam jeszcze kładłem kable... Nie było już czasu nic sprawdzić, bo jeszcze piwnica czekała na zrobienie. Ale mogę być dumny, bo wszystko działa tak, jak zaplanowałem

Nie chciałem zakładać nowego wątku, ale ten właściwie należy do speca, więc może lepiej wydzielić?

Nie zakładaj nowego wątku. Z mojego zrobimy "kronikę Złotych Rączek".

Gratulacje. Jednak jak się chce i trzeba, to można wszystko. Dzisiaj naprawiłem nieszczelny miech w allroadzie

gumą do żucia?:P

Slime Tire Sealant - zielony uszczelniacz do opon. Czy sprawdza się na dłuższą metę, jeszcze nie wiem. Pojeżdżę trochę i dam znać. Na szybko mogę powiedzieć, że faktycznie działa. "Znalazło" nieszczelność na miechu i uszczelniło.

Cieszyłbym się z Twojego rozwiązania, gdyby u mnie nie padła listwa a nie miech.

Rodzynek wrzucił fotki z budowy instalacji elektrycznej, to i jak się pochwalę

U nas przeróbka była na mniejszą skalę - skrzynka, nowa instalacja do gniazdek, nowe gniazdka. Ze starej instalacji zostały tylko kable do światła.

Tak było... Widać starą skrzynkę i gniazdko elektryczne. Gniazdko lubiło płatać figle. Podłączamy odkurzacz - działa. Ciągniesz za odkurzacz, kabel się napręży - nie działa. Kopniesz lub pociągniesz za kabel - znowu działa. Nie wiem czego kiedyś używano, ale gniazdka do ściany były przyklejone na jakiś klej lub żywicę. Młotkiem i śrubokrętem musiałem to badziewie ze ściany ściągać. Lekko nie było.


Łączenie kabli to fizyka, plus, minus i uziemienie. Jak coś źle połączysz ratują nas bezpieczniki. Sęk w tym, że u nas były stare ceramiczne i nie ratowały...
Znalazłem fachowca, który ogarną temat perfekcyjnie. Zamontował skrzynkę i podłączył uziemienie. Na zdjęciu jeszcze wersja partyzancka. Remont ciągnął się i ciągnął, a prąd był potrzebny.


Położyłem 2 nowe obwody. Jakoś musiałem przenieść kable do 2 pokoju. Były 2 opcje - kuć podłogę (płytki) lub sufit. Kątówka, tarcza diamentowa, drabina i kabel poleciał sufitem.


Nowe tynki, zdjęcia Bąbelka i może być. Spokojniej podłączam wtyczkę do gniazdka.


Bezpieczniki były nudne, prawie żadnych "przygód". Na zdjęciu widać ścianę i drzwi do łazienki. W łazience były 2 gniazdka, oba bez uziemienia.


Kiedyś kopnął mnie prąd z pralki. Wolałbym tego 2 raz nie doświadczyć. Zapadła decyzja - przerabiamy wszystkie gniazdka na nowe z uziemieniem. Przygotowałem gniazdka w łazience.
Pierwszy problem: jak przeprowadzić nowe kable. Kucie płytek odpada.
Rozwiązanie: kable przez ścianę, do przedpokoju i do górnej puszki.


Wcześniej napisałem, że bezpieczniki były nudne, ale przynajmniej skuteczne. Kable postanowiłem poprowadzić w kształcie litery "L". Niestety okazało się, że po drodze trafiłem na jakieś grube, główne przewody elektryczne mieszkania. Pierwszy raz jak na nie trafiłem podkuwając ścianę zadziałał bezpiecznik. Światło zgasło, nastała cisza. Coś mnie wcześniej podkusiło i miałem pod ręką latarkę, tak na wszelki wypadek
Włączyłem bezpiecznik automatyczny i ognia na ścianę.


Pamiętajcie... przecięty przewód elektryczny cały czas jest przecięty. Próba jego ominięcia ponownie spowodowała spięcie. Tym razem wywaliło bezpiecznik na klatce schodowej.
Problem: jak się dobrać do pionu elektrycznego/komunikacyjnego
Rozwiązanie: kombinerki i brutalna siła.

Kolejny problem: Wywaliło stary ceramiczny bezpiecznik wypełniony piaskiem.
Rozwiązanie: Pamiętam jak kiedyś tato naprawiał wywalone bezpieczniki - gazeta, wysypanie zawartości bezpiecznika, wybranie resztek drucików i wstawienie grubszego. Niby prosta sprawa. Ale gdzie znajdę cienki miedziany drut ok 20 wieczorem? Przewód wyciągnięty z kabla elektrycznego był za gruby, nie dało się skręcić bezpiecznika. W takich momentach pomaga browar (nie pamiętam czy miałem), albo przynajmniej herbata. Sposobem na problem z bezpiecznikiem okazał się kabel od kablówki. Następnego dnia kupiłem bezpiecznik automatyczny, zadziałał jeszcze parę razy nim poskładałem wszystko do kupy .




Kable położone, czas usunąć ślady zbrodni.


W dużym pokoju miałem 2 ściany nośne. na każdej musiałem wykuć puszki na nowe gniazdka. Makita, koronka i ognia. W wersji "bez problemów", 3-6 minut i otwór gotowy. Sęk w tym, że ściany nośne są mocno zbrojone i tylko 2x nie trafiłem w zbrojenie. Pozostałe gniazdka wymagały wiele wytrzymałości... Wyglądało to mniej więcej tak:
- o, dobrze idzie, może mam szczęście,
- coś nie idzie dalej,
- zaglądamy pod koronkę, a to znowu "drucik".
Początkowo próbowałem z tym walczyć przecinakiem, wiertlami do metalu, itp. Nie warto. Później dałem sobie spokój, po prostu czekałem, aż koronka rozklepie drut. Po całym remoncie z koronki wypadły tylko 2 zęby. Wg mnie to bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę, że to jakiś budżetowy sprzęt z marketu budowlanego. Zazwyczaj trafiałem w zbrojenie poziome, chyba drut 6mm. Raz trafiłem na coś grubego, na oko 10mm nieżebrowanego. 15 minut walki i dziura gotowa. Momentami wiertarka była tak gorąca, że odkładałem ją na balkon do szybszego stygnięcia.

Jeden z "drucików" zostawiłem na pamiątkę. Nie wiem jakie trzeba mieć szczęście/pecha, aby trafić na zbrojenie bokiem koronki.






Gniazdka w dużym pokoju były ciężkim tematem - przeprowadzenie kabli na drugą stronę w ścianie nośnej, uziemienie, wszechobecne zbrojenie, ale się udało. Kuchnia to inna bajka. Nie wiem jak ktoś mógł tam mieszkać mając 2 gniazdka na ścianie przy przejściu. Do jednego podłączona lodówka, a reszta na przedłużaczach... Piekarnik jest gazowo-elektryczny, nie wiem jak można używać termoobiegu na przedłużaczach przez lata. Zapadła decyzja: wywalamy stare gniazdka i wstawiamy nowe w wygodniejszych miejscach.

Jak już coś robić to z rozmachem. Jeśli uważałem, że gniazdka mogą się przydać to wstawiałem na zapas. Potrójne zastąpiło stare pojedyncze.


Stara myśl techniczna chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Myślicie, że ściany z karton gipsu to nowość. Nie prawda, takie ścianki były już dawno. Karton-gips, tektura w kształcie plastra miodu w środku i karton-gips z drugiej strony. Na początku wyrywałem dziurę pod przewód kombinerkami, później dałem sobie spokój. Kątówka, diament i gotowe w kilka minut. Wadą rozwiązania był pył w każdym zakamarku mieszkania. Mówi się trudno, liczy się główny cel.




Z drugiej strony było trudniej - gipsowa działowa i nośna z wielkiej płyty.


Zaplanowałem na gorze gniazdko pod przyszły okap, na dole gniazdko na kuchenkę i przyszłą zmywarkę. Z gniazdkiem pod zmywarkę nie trafiłem. Później musiałem je przesunąć.


Jak się szlachta bawi, koszty się nie liczą. Nie po to przerabiam wszystko, aby później bawić się w przedłużacze czy sroki w gniazdkach. Może czajnik dorobi się kiedyś elektrycznych kolegów - 4 gniazdka starczą z zapasem. Poleciało kilka płytek i wiele przekleństw. 4 otwory w ścianie nośnej to nie był dobry pomysł. Koronka wycina okrągłe otwory, a puszka była owalna. Kształt poprawiałem makitą z różnymi końcówkami. Na koniec okazało się, że wszystko jest lekko przekrzywione. Trochę naciągnąłem ramką od gniazdek, prawie nie widać.


Od tego gniazdka zaczęło się przyklejanie płytek w różnych kolorach. Oryginalnych nie dało się dostać, a "podobne" wyglądały lipnie.



Na koniec kilka złotych myśli i rad:
1. Oklejenie drzwi folią, szczelnie taśmą, itp. NIC NIE DAJE. Pył i tak się dostanie. A jak już będziesz pewien, że zalepiłeś wszystkie dziury okaże się, ze akurat w tym pokoju są Twoje ubrania lub potrzebne narzędzia... zawsze wiatr w oczy


2. Jeśli nie masz wszystkich potrzebnych narzędzi i materiałów, plus czegoś na czarną godzinę (np latarkę jeśli bawisz się w domorosłego elektryka) NIE ZABIERAJ SIĘ ZA ROBOTĘ.
Na zdjęciach lista Twoich najlepszych remontowych przyjaciół:
- młoto-wiertarka,
- duży zestaw wierteł (beton, metal, drewno),
- kątówka,
- długi przedłużacz,
- metrowa poziomica,
- składana drabina,
- nożyk do papieru + zapasowe ostrza.




3. Biała farba zakryje każdy inny kolor, ale prawdopodobnie będziesz musiał malować kilka razy. Jeśli będziesz nakładał 3 warstwę farby, a jeszcze nawet pierwsza nie wyschła - BĘDZIE ODPADAĆ I ZOSTAWAĆ NA WAŁU. Ogrzewanie farelką nie przyśpieszy schnięcia.
Poprzedni mieszkańcy mieli dziwne poczucie smaku/stylu. Ściany były w kolorze "meksykańskie chili", jakby ktoś czerwoną cegłę rozpylił na ścianie. Sufit o jakieś 2 odcienie jaśniejszy. Masakra. 3-4 białej farby i udało się zabić ceglany kolor.


Koniec żartów. Następne fotostory będzie z naprawy zawieszenia pneumatycznego w zielone skarbonce

Mega


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

jak skończę łazienke to też się dorzucę z opisem

Speco, o ile dobrze rozumiem, to wykuwałeś te stare futryny? Prościej byłoby wyciąć je tarczą do betonu, 30-60 min. na jedną futrynę i otwór prosty jak waserwaga, a nie pokręcony jak sposób liczenia głosów w PKW...

Pozdrawiam

[q;uote="wordeck"]Speco, o ile dobrze rozumiem, to wykuwałeś te stare futryny? Prościej byłoby wyciąć je tarczą do betonu, 30-60 min. na jedną futrynę i otwór prosty jak waserwaga, a nie pokręcony jak sposób liczenia gł,osów w PKW...[/quote]
Po tarczy jest mnustwo pyłu, a ja mieszkałem i robiłem remont


Skończyłeś?