Wracam sobie wczoraj do chaty, do rodziców i kawałek przed Nysą z drugiej strony drogi widzę, że leży człekokształtny osobnik głową w rowie... Pomijając fakt, że zagapiłem się i bym przydupczył w tył jakiegoś terenowego auta, zatrzymałem się na pasie awaryjnym, a przede mną jakaś babka co wyglądała jak doktorkę. Przeleciałem na drugi koniec drogi, podchodzę do gościa, widzę że oddycha, pytam czy nic nie jest, coś zamruczał. Powąchałem, wygar... sama amarena. Babka doktorka stwierdziła, że nadupczony, odwróciła się i pojechała w swoją drogę bez słowa. Obróciłem gościa głową do góry, a ten wstaje i mówi, że Jezus żyje on też i idzie do domu

W ostatniej chwili go złapałem przed tirem. Gość ledwo się trzyma na nogach, myślę co robić? Zadzwoniłem po policję... i tu zaczyna się. Raz, czekałem na patrol ponad 10 min, zadzwoniłem drugi raz, koleś mówi, że źle rozdysponował, kolejne parę minut. Dwa gościu zaczął się trochę szamotać, że on idzie, że sam a miotało nim jak szmatą. W międzyczasie obok nas przeleciał inny patrol, drogówka Alfa, bez góry lecieli. Laski co ze mną były zaczęły machać żeby zjechali, ja też w kamizelce odblaskowej, trzymając typa na poboczu do nich macham, nie chu... po co. Pojechali dalej. Za parę minut podjechał inny patrol Kianką i zabrali delikwenta. Nawet prawie o nic nie pytając.. I teraz pytanie... jak tu mieć zaufanie do służb pożądkowych? Po co oni są, żeby doj.bać mandat za złe parkowanie? Pomijam fakt, że przez 20 min na trzy pasmowej drodze żadne inne cywilne auto się nie zatrzymało.. Nie wiem, czy mój pogląd na sytuację jest wypaczony, czy następnym razem mieć wszystko w pompce jak inni?