Witam Szanowne grono specjalistów,
Sprawę mam następującego typu...:
Jak każdemu z nas czasem i mi zdarza się coś tam w zawieszeniu wymienić... mam w zwyczaju wkładać do swoich aut części dobrej jakości dlatego też zazwyczaj decyduję się na zamienniki lemfordera. Latem w X5 wymieniałem łącznik stabilizatora i zwyczajowo dumny kazałem włożyć lemfordera
W zeszłym tygodniu pojechałem swoim autem na niemiecki przegląd (tu mam auto zarejestrowane) i podczas badania wyszło, że mam już nadwyrężone tylne górne wahacze. Specjalnie użyłem słowa nadwyrężone bo w Polsce dostałbym ten przegląd z wynikiem wzorowym
w każdym razie niemiec mówi, te części są do wymiany poza tym auto jak to się mówi lala
Szybki telefon do znajomka, który prowadzi niezależny serwis opla (ale robi też inne auta) mówi mi, że meyle może mieć po 82eur, ale niema czasu do połowy miesiąca. Wieć stwierdziłem, że ogarne to gdzie indziej. Zakupiłem wahacze lemfordera po 250zł za sztukę i w piątek mam termin na wymianę. Także niby wszystko super. Zadzwonił dziś do mnie ten znajomy i pyta co i jak więc mu melduje, że kupiłem lemfordera i w piątek wymieniam, on na to do mnie, że lemforder to kibel
że to to samo co febi
i ogólnie tylko Meyle...
Hmmm i tu jest moje pytanie do Was: Co Wy na to?? Ma chłop racje czy bajdurzy bo ma układ z przedstawicielem Meyle??