Audi V8 D11 z 1991 roku, w słabszej wersji silnikowej, czyli: 3.6 o mocy 250KM w połączeniu z czterobiegowym automatem. Słowem wstępu niech będzie to, że kupiłem V-kę całkiem przypadkowo. Jeszcze przed sprzedażą poprzedniego auta, pancernej 80 B4 1.9 TDI, która służyła bez przerwy przez 9 lat, zastanawiałem się nad ponownym zakupem B4, tym razem z silnikiem 2.8 V6 z napędem Quattro. Niestety audica, którą sobie upatrzyłem, znikła tak szybko jak się pojawiła. Rozczarowany całą sytuacją, postanowiłem przejrzeć ogłoszenia z samochodem moich marzeń, V8. Coś mnie tknęło i tym razem postanowiłem nie czekać tak „długo” jak poprzednio i po krótkiej rozmowie zarezerwowałem auto, mówiąc, że będę już następnego dnia. Wiedziałem, że kupuję auto sfatygowane dość solidnie, ale nigdy nie liczę na gotowe. Zacząłem od zawieszenia, które przeszło dość dużo ale nie było czym się zrażać. Trochę zleciało zanim skompletowałem części, wieć trochę stała.
Idąc dalej...aby dobrać się do niektórych, do wszystkich elementów, trzeba było lać litry odrdzewiaczy, co by nie pourywać tego, co pozostało ze śrub i nakrętek. Tylne jak i przednie amortyzatory skończyły się już dawno, a tarcza i zacisk z tylnej lewej strony scaliły się w jedność, powodem były zardzewiałe tłoczki w zaciskach, które po prostu się nie cofały, dodam, że przyjechałem do Białegostoku z Jarosławia na kołach…było ciekawie ale się udało. Łożyska skończyły się już dawno temu i mogły robić za grzechotki.
Po wyciągnięciu organów przyszedł czas na realne szacowanie szkód, nie trwało to długo i postanowiłem wyrzucić wszystko, bo jak już robić, to konkretnie i bez półśrodków. Mocowania tylnych wahaczy były kompletnie rozwulkanizowane, guma była sparciała i popękana. Bałem się, że jarzma i zaciski pójdą na złom, ale udało się je uratować. Widoczny był ślad złego osadzenia sprężyny na gumie, czyli ktoś się kiedyś bawił ale coś nie do końca pykło. Czujniki ABS musiały zostać na miejscu, wyciągnięcie ich było nie możliwe, na całe szczęście są sprawne. Wszystko zostało wypiaskowane własnoręcznie u kumpla w kabinówce, wydawało się, że trwa to wiecznie. Warstwa rdzy, która narosła, piaskowała się strasznie opornie, a używałem drobnego korundu, co by nie uszkodzić ważnych elementów takich jak cylindry tłoczków albo gniazd łożysk piast. Wszystko zostało odmalowane i aż cieszyło oko.
Przyszedł dzień świąteczny, przyszły i prezenty. Dedykowane do V8 Koni Street-y, które wystarczająco usztywniają cały zawias i pozostawiają dość spory komfort podróżowania, na którym mi zależało, następne były Sporty, ale były one już o wiele bardziej twarde. Musiałem troszkę poczekać, tak się złożyło, że firma z Holandii nie miała wtedy nic na stanie, także dwa miesiące oczekiwania i dopiero co wyprodukowane na zamówienie, pachniały wspaniale. Do tego H&R-y 35…ale myślę, że ze względu na masę auta siadły chyba na +/- 40. Udało mi się nawet dostać osłony tylnych tarcz ori. Co mnie zdziwiło, bo jak przywiozłem auto do Białegostoku słyszałem tylko, że części nie kupię, że nie ma też nic na rynku wtórnym, nie zrobię, będę musiał sprzedać ze stratą, etc.
Czas montażu to były najprzyjemniejsze chwile oczywiście, biorąc pod uwagę to, że wszystko szło tak sprawnie jak składanie zestawu LEGO, jedna z moich ulubionych zalet starszych samochodów. Tarcze na tył poszły nowe, pozarabiałem przewody i umieściłem na miejscu przeznaczenia. Niektóre reparaturki musiałem robić sam, wyszło dobrze. Udało się także zregenerować dźwignię od hamulca ręcznego (jeden z mankamentów Audi z lat 80-90).
Po złożeniu wszystkiego do kupy zabrałem się za detale, mniej i bardziej ważne, szkło jednego z halogenów było pęknięte co spowodowało takie a nie inne szkody, klosz został wypiaskowany i odmalowany. Słupki A były oderwane i wyglądały strasznie, poszły więc do tapicera i teraz są piękne, ładne. Silnik na wolnych obrotach falował i obawiałem się jakiejś poważniejszej usterki. Okazało się, że kanały dolotowe w ogóle nie były zamocowane tak jak trzeba, do tego były pogniecione. Wystarczyło podgrzać opalarką i wszystko wróciło do poprzedniego stanu.
Nowy grill ori. Auto stało na 17” CR-ach i nie wyglądało to dobrze. BBS-y to jest to, przód 18x8,5 tył 18x10, felgi są dwuczęściowe, kumpel wyślizgał ranty, rotor jest jeszcze w oryginalnym kolorze, docelowo będą złote, jak w DTM. Do tego Uniroyale Rainsporty dobrane tak aby średnica była taka sama na przedniej jak i na tylnej osi bo różnią się rozmiarami. Cały zestaw siadł elegancko. Dodam, że na przód musiał iść dystans 20mm z powodu tak dużych zacisków. Bawiłem się też trochę przy elektryce foteli, które są wyposażone w pamięć, małe a cieszy, instalacja jest już wiekowa i nie łączy na wszystkich kościach…ale działa.
W tym roku udało się też pozbyć wysłużonego układu wydechowego, który z powodu zapchanych katów, nie spełniał swojego zadania i dawał ja diesel. V-ka dostała więc prezent w postaci pełnego przelotu i oddycha teraz pełną piersią. Kolektor został, x-pipe też, całość na 60mm prowadzi do końcowego Magnaflow-a, wszystko oczywiście w kwasie. Dźwięk, co to jest za dźwięk, grzmiąco - burzący, ale i nie męczy, śmiało można ruszać w trasę…kupno radia odłożyłem więc na czas bliżej nie określony.
Wymieniłem też rozrząd, co było oczywiście koniecznością. Pasek ma ze trzy kilometry, doszła jeszcze wymiana łożyska wisko i miałem komplet. Jeżeli chodzi o osiągi, jestem pod niesamowitym wrażeniem, co ten staruszek potrafi, na sportowym trybie pracy skrzyni, kręci się prawie do 8 tysi a komputer pokazuje tylko nieco ponad 57 litrów chwilowego spalania
i pomimo swojej wagi, która oscyluje w granicach 1700 kg potrafi naprawdę dynamicznie przyspieszać. Na ekonomicznym trybie przy spokojnej jeździe, spalanie krąży gdzieś w okolicach 10 litrów, a średnie spalanie ułożyło mi się na 17 litrach. Skrzynia pracuje płynnie i nie szarpie ani trochę jeżeli już się człowiek przyzwyczai do automatu, jazda to czysta przyjemność.
Żeby "nie zaśmiecać" tematu wrzucam link do kompletnej galerii. Są w niej zdjęcia od początku mojej przygody z V8.
https://www.flickr.com/photos/153205573@N07/Będę starał się systematycznie uzupełniać temat.
Pozdrawiam.