Odswierze temacik, bo podoba mi sie
Dodam cos od siebie:
Niektore moje sytuacje maja zwiazek z hamulcami, a raczej brakiem hamulcow:
1. Pomykam sobie 120km/h po Puszkina w Lodzi (BTW po czesci do audika) i pyk... brak hamulców... przewod hamulcowy sie skonczyl... no to hamuje silnikiem, ale niedlugo konczy mi sie ulica (petla na koncu), wiec delikatnie reczny... nic, mocniej, zaczal hamowac... jeszcze mocniej... pyk... linka sie zerwala
... lecialem jeszcze dosc spory kawalek w ten sposob, w koncu wyhamowalem silnikiem, jak juz sie toczyl to wyskoczylem i sam zahamowalem... 15-20 metrow od konca ulicy
:D:D Najlepsze bylo to, ze jechalem wlasnie po czesci takie jak: przewody hamulcowe, klocki na tyl i przod... Opowiedzilem to chlopakom na puszkina to od tej pory mam dodatkowe 5% wiecej zniżki
2. Kumpel stracil hamulce na Politechniki w Lodzi, na szczescie bylo pusto i przemknal przez 2 sygnalizatory na czerwonym... recznego u niego dawno nie bylo, a dodatkowo mial automat
(To byl Nissan Laurel '89 2,8D - jezdzi nim do dzis). Zapial pas (nigdy tego nie robi
) skulil sie i czekal na dzwon... Dotoczyl sie bezkolizyjnie
3. Inny kumpel, gdzies na stacji benzynowej przy wiezdzie do lodzi od strykowskiej zostawil auto na wprost szklanej wieeelkiej szyby (Nubirke BTW) niestety chlopak mial prawko od dwoch miechow i zapomnial zaciagnacc recznego i zostawic auta na biegu... Polecial na stacje... Niestety po chwili samochod stoczyl sie z gorki i wjechal prosto w ta szybe
efekt to 2500zł splacane ratami dla stacji
4. Chyba najlepsze...
Mój wujas jechal ze szwagrem w czasach kiedy zaporożec to była CUD MASZINA
Jemu tez skonczyly sie hamulce... Tyle, ze przed opuszczonym juz przejazdem kolejowym... Hamowanie silnikiem, ale do zera nie daloby rady wychamowac, wiec padly dwa slowa: "ROBERT, NOGA!!".
:D W tym momencie otworzyly sie drzwi i chlopaki zaczeli hamowac nogami... Efekt - pociag przejechal bezkolizyjnie, a z butów niewiele zostalo
5. Ostatnia ale juz nie zwiazana z hamulcami to czasy kiedy audikiem pomykal moj ojciec
Pojechal do lesniczowki zamowic drewno na opal do kominka... Leśna droga, to pomyslal, zeby stanac na boku, stanal, ale nagle, na pienku pozostalym po wycietym drzewie... Efekt to lekko przytarty wozek (czesc zawieszenia przedniego), przerwany kabel rozrusznik-alternator i urwana belka z podwozia - na szczescie belka przykrecana na sruby, ktore zostaly...
Wyjechal sobie do tylu, wszystko fajnie i stanal obok... Niestety jak wysiadl zauwazyl kolesia parkujacego Fiesta w tym samym miejscu
:D:D Tamten nie mial juz tyle szczescia, bo urwal sobie miske olejowa i rozwalil chlodnice...