Piotruś napisał(a):
baskecik napisał(a):
Pisz kolego - wiedza jest bezcenna. :peace:
Pisz na forum - na PW możecie się na randki umawiać ;)
OK :diabel: :peace: . Spróbuję zrobić to w miarę syntetycznie ale nie wiem, czy mi się uda ... :galy: :?: :P .
Trzymając się założenia, że auto jest regularnie i prawidlowo serwisowane oraz tego, że nie występują zaburzenia w dynamice gazów - teoretycznie nie powinno dziać się nic złego. Niestety - choroba postępuje jak rak - cicho i podstępnie, a nasilenie objawów zależy wprost proporcjonalnie od sposobu eksploatacji i gatunku oleju. Mój samochód przez pierwsze 120000 km. był serwisowany w trubie long-life z małą przerwą - po 60 tyś.km była jedna zmiana na 0W40, potem znowu LL aż do maja ub. roku - kiedy go kupiłem. Auto nigdy nie było "katowane" (znam je od nowości) ale większość przebiegu przypada na autostrady, a poprzedni własciciel lubił korzystać z dostępnej mocy (znaczy - jeździł szybko).
To dobry przykład "poglądowy", bo jak wiadomo powierzchnia styku wałków z dźwigienkami zaworowymi jest smarowana rozbryzgowo i gdyby w tym miejscu nie dochodziło do zerwania filmu olejowego - nic by się nie wycierało ... .
Generalnie jednak problem jest ulokowany jeszcze głębiej - w ZUŻYWAJĄCYCH SIĘ hydropopychaczach. To DOKŁADNIE W TYM MIEJSCU zaczyna się "początek końca". Zależnie od gatunku oleju i sposobu eksploatacji PRĘDZEJ CZY (NIECO) PÓŹNIEJ smarowane ciśnieniowo hydroelementy ulegają ciągłemu "ścieraniu się" i powstają pierwsze luzy. Na tym etapie diagnoza praktycznie nie jest jeszcze możliwa, jednak pogłębiający się "luz poprzeczny" coraz częściej i silniej oddziałowuje na powierzchnię styku z dźwigienką zaworową. Dalej nie widać tego "gołym okiem" i niczego nie słychać ale z postępem kilometrów dźwigienka zaworowa "huśta się" już coraz bardziej i POWSTAJĄ PIERWSZE ŚLADY WYTARCIA - jednocześnie na powierchni krzywek wałków rozrządu jak i na samych dźwigienkach zaworowych. Jeżeli ten moment zostanie przeoczony - wałki i dźwigienki wycierają się coraz szybciej, masakra postępuje coraz bardziej. Dopóki powstały luz pomiędzy krzywką a dźwigienką nie przekroczy 0.8mm - silnik pracuje z utrzymaniem maksymalnych parametrów. Mniej więcej powyżej tej wartości - zaczyna już spadać moment obrotowy ale tego nikt nie jest w stanie poczuć "pod nogą". Auto najczęściej jest dalej esploatowane ale teraz luzy zwiększają się coraz bardziej (wszędzie - na hydroelementach oraz pomiędzy dźwigienkami a wałkiem). Wprawny użytkownik powinien już coś podejrzewać, nie ma jeszcze zwiększonego dymienia ale samochód nie jeździ całkiem tak samo jak wcześniej. Na tym etapie wałki (przynajmniej niektóre) nie są już do uratowania ale można bezpiecznie dojechać na warsztat. Dalsza eksploatacja to już loteria i niebezpieczenstwo rosnące lawinowo, ponieważ wszystkie ruchome elementy "klawiatury" zaczynają "gonić" tak bardzo, że tłoczony ciśnieniowo przez hydropopychacz olej - już nie (z)redukuje nadmiernych luzów. Cóż - nie wszyscy to zapeleni samochodziarze, więc statystyczna większość dalej nie jest świadoma nadchodzącego "finału finałów" i jeździ dalej ... . Na takim etapie to już tylko zależy od osobistego szczęścia co stanie się w następnej kolejności. Możliwych opcji w zasadzie są dwie:
- albo wyrobione części "wyskoczą" z "główki" hydropopychacza oraz trzpienia zaworowego, po czym "bezpiecznie wylądują" na "dnie" głowicy, silnik utraci duuużo siły, zacznie mocno dymić i auto pojedzie do kosztownej naprawy - często jeszcze o własnych siłach
- albo (zdarza się równie często) - "urywa się" górna część hydropopychacza, "odłamki" wpadają pomiędzy zwoje sprężyny OTWARTEGO zaworu (bo wtedy łatwiej się tam mieszczą :D ), tłok wali w zawór ... i mamy "oczekiwany" finał finałów :/ , często prowadzący do tego, że z silnika nie ma czego odzyskać ... .
Reasumując - postępujące wytarcie wałków mozna porównać z uderzającą nas pięścią :diabel: . Jeśli kilkakrotnie trafi nas w to samo miejsce i "z rozpędu" (czyli kiedy luzy pomiędzy krzywką a dźwigienką są już za duże), to stłuczenie będzie bolesne, czasem też pęknie skóra i posypią się zęby... . Jeżeli jednak ta sama pięść zostanie powoli przyłożona do twarzy (brak luzów w silniku, hydropopychacz nie zużyty albo odpowiednio wcześniej wymieniony) i dopiero z takiej "pozycji" zostaniemy popchnięci (nawet wielokrotnie) - najprawdopodobniej obęjdzie się nawet bez siniaków ... :D :P . Z wałkami tak samo - dopóki hydropopychacz się nie wyrobi - krzywka będzie cały czas idealnie dolegała do powierzchni dźwigienki zaworowej i co ważniejsze - nacisk będzie wzrastał płynnie i bez szkody dla współpracujących elementów.
Gwarantuję też wszystkim "optymistom" :D , że w sprawnym silniku z właściwym ciśnieniem oleju - nie są w stanie wychwycić początka złego. Nawet znaczne już luzy hydropopychacza będą skutkowały tym, że "poleci" przez nie więcej oleju, który skutecznie wyciszy "awarię", dlatego nawet najbardziej gładko pracujące V6 - nie dowodzi pełnej sprawności hydrauliki zaworowej.
Na tym konczę. Starałem się bardzo, żeby było jasno i czytelnie ale nie wiem z jakim skutkiem ... . Na wszelki wypadek - przepraszam jeśli coś wyda się mało zrozumiałe i proszę o wybaczenie. Jeżeli będzie trzeba - sprostuję :D :P .
Pointa: Tylko dobry olej i profilaktyczna wymiana hydrauliki - najpóźniej po 120000 km może nam zagwarantować ochronę przed zużyciem wałków. Nie jest prawdą, że "padają" silniki z "kręconym" licznikiem, ponieważ moim prywatnym zdaniem - w różnych okresach produkcji - wystąpiła wada materiałowa elementów hydraulicznych, o czym AUDI AG uporczywie milczy jak zaklęte ale obserwując zmienne nasilenie awaryjnych głowic w różnych latach - innego logicznego uzasadnienia brak (ale powtarzam - to już moje osobiste zdanie).
Ciekawostka: Szukałem niedawno w DE Passata 2.5TDi dla kolegi (roczniki 2001 - 2003, czyli z AKN). Oglądnąłem kilkanaście sztuk, tylko bezwypadkowe i serwisowane w ASO. Wszystkie, dokładnie wszystkie egzemplarze ujawniały ślady zużycia krzywek wałków rozrządu już po odkręceniu korka wlewu oleju do silnika przy przeciętnych przebiegach 130 - 170 tyś.km. .
O beret ... :galy: . Ciekawe czy po tym "elaboracie" nie zjawi się u mnie święta inkwizycja delegowana z VW-AUDI za kilka słów niemiłej prawdy :/ :?:
Widzę że nie tylko ja miałem problem z silnikiem 2.5TDI 2003r przebieg 119tys do wymiany wszystko z wałkami, tylko dziwi mnie fakt że piszecie że Audi na ten temat milczy? Czyżby za mało osób pisało na ten temat?