Witam!
Na rzepaku, słoneczniku itp historiach moje ówczesne auto czyli stara poczciwa "beczka" 300D jeździła dość długo, jednak co się pięknie zaczyna nie zawsze dobrze się kończy. Zaczęlo się od problemów z odpalaniem, później przyszedł czas na spadek mocy i obrotów z żółwia zrobił się ślimak
Wyjąłem wtrskiwacze, wyglądały jakby je ktoś smołą posmarował. Myśle sobie, że i tak były stare, wiec pewnie przyszedł na nie czas. Jednak po wymianie i przejechaniu kolejnych kilku tyś.kilometrów, zaczęło się robić gorzej, to było niecałe 2 latka temu w zimie - pierwszy raz nie odpaliła, pomimo zainstalowanego podgrzewacza i dolewania dodatków od początku trwania chłodniejszych dni. Ogrzałem bestie w garażu, co by jej jakoś pomóc i w końcu odpaliłem, odrazu pojechałem na stacje i zalałem najlepszej zimowej ropy jaka była+zimowy dodatek do ON. Niby wszstko super - odpaliłem przejechałem się jeszcze co by dobrze ON wypłukał rzepaka z przewodów i wróciłem do domciu. Rano już nie dałem rady odpalić Mietka nawet po postoju w garażu. Koniec końców nastał jak się okazało że pompa wtryskowa kosztuje więcej niż to auto było warte! Moja rada jest taka: jeździcie na rzepaku-jest ok, wrócicie do ON będzie problem.
Mietka mi nie było bardzo szkoda i tak już miał swoje lata, ale do nowszego auta nie pchałbym słomy...
Ps. auto jeździło na automacie, stan licznika na koniec ok 360tkm
Pozdowionka!